wtorek, 30 października 2012

Rozdział 30

Siedzieliśmy u mnie na kanapie. Rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem.
-Wyjeżdżam jutro. - Niall przestał bawić się moją bluzką i spojrzał na mnie.
-Gdzie?
-No do Polski.
-Po co?
-No do domu. A gdzie indziej mam jechać?
-Na jak długo?
-Już na zawsze. Do Niemiec przyjadę może na następne wakacje.
-I dopiero dzisiaj mi to mówisz?
-Chciałabym ci przypomnieć, że to ty unikałeś mnie przez jakiś czas, więc nie miałam jak ci o tym powiedzieć.
-Dobra, dobra. Już nie czepiaj się mnie. Głupio to wyszło.
-Trochę.
-Mamy jeszcze trochę czasu do powrotu, więc może mógłbym zapytać się Paula i reszty czy mogę jechać z tobą.
-Ale pamiętasz co ustaliliśmy?
-Tak, nie możemy nikomu mówić o nas. To tajemnica. Chociaż dobrze by było gdybyśmy wzięli któregoś z nich. Jako powiedzmy przyzwoitkę. Nie byłoby tyle podejrzeń, że coś nas łączy. Przyznaj, że to mogłoby ułatwić kilka spraw.
-Dobrze myślisz. Kto to miałby być?
-Harry czy Liam?
-Zdecydowanie Liam.
-Może Harry? On i tak nie ma co robić. Brak dziewczyny odkłada się na jego mózgu coraz to częstszymi napadami na barek. Może i on znalazłby sobie tak piękną i mądrą  Polkę jak ja? To byłoby dla niego zbawienie.
-Oj ty! Nie podlizuj się! Nie wiadomo, czy pozwolą ci jechać. - Niall zaczął się do mnie zbliżać. Po chwili zaczęliśmy się całować. Nawet nie spostrzegłam kiedy Niall położył się na mnie i zaczął podnosić do góry bluzkę.
-Stop! - krzyknęłam, gdy zaczął całować szyję i schodził coraz niżej.
-Dlaczego?
- Na takie rzeczy trzeba czasu. Zejdź ze mnie proszę. Całować możemy się godzinami, ale sex na razie odpada. Wytrzymaj jeszcze trochę.
-Dobrze. To co robimy?
-Film? Zrobimy coś do jedzenia? Czy idziemy na miasto?
-Zróbmy coś do jedzenia.

Cały wieczór robiliśmy razem pizzę. Troszkę ją przypaliliśmy, ale narzekać nie mogłam.
-Ty naprawdę potrafisz gotować. Myślałam, że te plotki są nieprawdziwe.
-Uwierz mi, nie pokazałem ci wszystkiego.
-Włączę tv. Może coś mi zaśpiewasz?
-Dobra. Włącz ViVĘ, albo MTV
-O! Jest ViVA, a na niej leci teraz... hm ... nie znam. A ty?
-Czekaj! Kojarzę to. Liam słucha go. James Morrison chyba. Fajna piosenka.
-Tak. Ja też nie pozwolę ci odejść. Wiesz?
- No pewnie!
-Tylko pamiętaj o mnie jak pojedziesz w trasę. Zadedykuj czasami piosenkę pewnej tajemniczej Annie.
- " open up, open up your heart to me now... If this love just feel it, if this life we see it. It's no time to be alone. I won't let you go!"
-Piękne. Możesz śpiewać dalej.



 ***

Przewróciłam się na plecy. Uhhhh ... ! Dziś wieczorem wracam do domu. Nieee!!!

Gdy jadłam śniadanie zadzwonił telefon. Przegryzając kanapkę odebrałam połączenie.
-Słucham?
-Hej. Tu Niall
-Co tam?
-Więc, rozmawiałem z Paulem.
-I?
-Zgadza się! Mogę jechać! Razem z nami może też reszta. Nie powiedziałem im nic o nas.
-Och! Jaka miła niespodzianka! Ale wszyscy chcą ? Nawet Dan i El?
-Aha!
-Jej! Ale fajnie! Pokażę wam Bałtyk i zatrzymamy się w małym domku niedaleko morza. Codziennie będziemy chodzić pływać i łowić ryby. Będzie super. Muszę kupić sobie w końcu jakiś przyzwoity strój do pływania. Zobaczysz na co mnie stać! Ha!
-Powoli z tymi planami! Kiedy musisz wracać do szkoły?
-1 września jest początek, ale mogę spokojnie tydzień pobyć z wami, a poza tym teraz mamy dwudziesty chyba? To widzisz ile mamy czasu. Poza tym postaram się dostać stypendium i może przyjadę do Anglii na wymianę. Moja koleżanka zrobiła tak parę lat temu. Teraz tam studiuje.
-Naprawdę? Masz takie plany?
-Jeżeli dalej będziesz mnie chciał oczywiście. - Zaśmialiśmy się
-Nie musisz mieć wątpliwości.
-Dobra, dobra. Coś jeszcze?
-Nie. Spotkamy się za 2 godziny?
-Lepiej za 3, bo muszę się spakować.
-Spoko. Przyjdź do nas, to pogadamy.

Rozdział 29


Spuściłam głowę i uśmiechnęłam się. Usiadłam przy stoliku i spojrzałam wyzywająco w jego oczy. Niall patrzył na mnie poważnie, ale jego postawa dodawała mu odrobinę niepewności. Czyżby myślał, że zadrwiłam z niego?
-No, bo to taki dzień przemyśleń, a gdy myślałam o tym dłużej to doszłam do pewnych wniosków.
-Jakich?
-Od pierwszego spotkania nawiązaliśmy nić porozumienia. Może cieniutką, ale jednak. Potem pomogłeś mi wiele razy, na przykład wyłowiłeś mnie z jeziora. Co było akurat dziwnym trafem. Wyliczać dalej? Lista jest bardzo długa.
-Wiem co się wydarzyło i w większości jakby... hm... sam chciałem, żeby do tego doszło.
-O czym mówisz?
-No, wiesz... nad jeziorem miałem na ciebie oko. Cały czas. Potem te wypady na miasto i sprawa z Zaynem.
-Co wiesz ?
-Zayn chwalił się nam, że spędził z tobą... jakby to powiedzieć... upojną noc... no wiesz o co mi chodzi...
-Kiedy?
-Jakiś czas temu.
-A to ku*wa je*bana jego ma*! Mi też wciskał ten kit! Mi! Rozumiesz?! Jakbym nie wiedziała gdzie się szlajam do chole*y jasnej!
-Nie wyglądał jakby kłamał.
-Mi powiedział, że nieźle się spiłam i nic nie pamiętałam.
-Nam też.
-Nam, czyli?
-No mnie i reszcie zespołu.
-Nawet Liam w to uwierzył?
-Chyba, a co?
-Nic. A ty? Wierzysz?
-Nie wiem. A powinienem?
-Nie! Nie zrobiłam niczego takiego! Wiedziałabym o tym!
-Dobrze. Zmieńmy temat.
-No to powiedz mi dlaczego na początku kręciłeś się przy mnie, a potem...
-Nie chciałem? No, bo dowiedziałem się od Zayna o tym wszystkich i nie chciałem zarywać do tej samej dziewczyny co mój przyjaciel. Rozumiesz? Bo my, mężczyźni mamy taki swój regulamin niepisany, a ja staram się go przestrzegać. W końcu i tak nie wiadomo czy ten cały "związek" przetrwa, a przyjaźń jest na całe życie.
-To było głębokie - powiedziałam śmiejąc się z jego filozofowania.
-Nawet ja mam czasami swoje momenty.
-To był wielki moment.
-Dziękuję za uznanie, ale tak na serio, to podobałaś mi się. Może chciałem coś więcej, ale teraz nie jestem już tego tak pewien.
-Przez Zayna
-Tak
-Zapewniam cię, że nie ma nic między nami. Nie wiem jak on to czuje, ale z mojej strony nie ma nic. Na pewno.
-Ale czy to coś zmienia?
-Nie wiem. Ja pokazałam na co mnie stać.
-Nadal czuję w ustach smak gumy miętowej.
-To taki gratis.
-W takim razie poproszę więcej.
-Słucham?
Niall wstał z krzesła, podszedł do mnie, lekko przykucnął aby zrównac nasze twarze i powiedział:
-Zostaniesz moją dziewczyną? Proszę?
-Aaaa... Tak szybko to załatwiłeś?
Nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie wyczekująco.
-Dobra, moja odpowiedź to : TAK! - uśmiechnęłam się do niego wyszczerzając wszystkie zęby, aż zabolały mnie policzki.
Niall w odpowiedzi zbliżył twarz i... pocałował mnie! Ale jak! Hmmm!!! To nie było zwykłe mizianie się, ale najprawdziwszy pocałunek.
Jeden z tych, które zapamiętuje się na całe życie.
Jeden z tych, które widzisz na ekranie telewizora i marzysz, aby taki przeżyć.
Jeden z takich, o którym nie powiesz przyjaciółce, bo jest zbyt intymny, zbyt prywatny, zbyt TWÓJ.
Jeden z takich, że podczas niego widzisz jak stoicie przy ołtarzu.
Jeden pocałunek, a można wymyślić tyle porównań.
Przez ten jeden gest poczułam się jakbym była jedyną dziewczyną na świecie.
Radzę wam, nie próbujcie z byle kim. Czekajcie. Czekajcie i jeszcze raz czekajcie. W końcu znajdziecie tego doskonałego i jedynego. Może nie ułożycie z nim życia, ale będziecie mieli co opowiadać wnuczkom na starość. Cały czas będziecie mieć wątpliwości czy dobrze robicie. Ja też tak mam. Teraz czuję się jakbym była w siódmym niebie, ale co powiem na to jutro? Przecież on wyjedzie znów w trasę koncertową, czy gdziekolwiek indziej. Nie będę go widziała tyle miesięcy. Ale wiecie, co? Nie obchodzi mnie to. Jak przyjdzie mi o tym myśleć to wtedy zacznę to robić. Teraz postaram się uczynić tych kilka pozostałych wspólnych miesięcy szczęśliwymi. Oczywiście jeżeli Niall wróci ze mną do Polski.



poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 28

-Ta dziewczyna to ty!
Byłam już na schodach. Gwałtownie odwróciłam głowę. Wkurzyłam się. Jak on śmie?! Podeszłam do niego. Uderzyłam go w twarz dłonią. Mocno, aż odskoczyła w drugą stronę. Zdziwiony dotknął policzka z którego ciekła krew. Najwyraźniej rozcięłam mu skórę pierścionkiem.Sięgnął do mojej dłoni i przyjrzał się srebrnemu kółku. Zdjął go i cisnął na ziemię.
-Dlaczego mnie uderzyłaś?
-Wygadujesz bzdury! Mówisz, że byłam zdolna do stosunku z kim takim... takim...takim... jak...TY!
-Teraz to mówisz? Gdy to robiliśmy, chciałaś mnie!
-Nie wierzę ci! Kłamiesz chamie!
-To jak mam cię przekonać? Powiedzieć, że masz pieprzyk na tyłku? Bo masz tak?
-Eeee... Tak. Ale wiele osób też ma!
-Nosisz biustonosz C?
-To akurat mogłeś powiedzieć bez dotykania!
-Dobra. Pamiętasz może imprezę? Dużą? Byliśmy na niej po tym co się stało. Tańczyłaś z jakimś typkiem cały czas. Przedstawiał się nam, ale zapomniałem. Przystojny, niebieskie oczy, wysoki. Twój typ.
-Skąd wiesz jaki jest mój typ?
-Najwidoczniej tak, bo kleiłaś się do niego cały wieczór.
-Och, zamknij się w końcu!
-To jak mam ci to wytłumaczyć?!
-Nie masz czego. Nic nie miało miejsca. Koniec i kropka. - Zayn spuścił głowę z rezygnacją.
-Idź już - powiedział cicho.
-Nie próbuj nawet wciągać mnie w tą twoją głupią grę. - Odwróciłam się i bez słowa odeszłam. Oddalając się od niego powiedziałam - Pojutrze wyjeżdżam do Polski. Nie wiem czy chcę, żebyście jechali ze mną. - Nie czekając na jego odpowiedź szłam dalej. W drodze myślałam tylko o obowiązkach i załatwieniu wszystkich spraw przed odjazdem. Lista była krótka.

Po godzinnym spacerze dotarłam do Larrego. Na szczęście był już w swoim domu. Całkowicie bezpieczny i odcięty od świata. Nie było nikogo w domu oprócz starszej gosposi. Przywitałam ją szybkim skinieniem głowy. Zdjęłam buty i pobiegłam do pokoju kolegi. Przyłapałam go akurat na czytaniu jakiejś książki.
-Chyba wszystkie psy pozdychają. Ty czytasz książkę? Teraz już mogę umrzeć szczęśliwa, że poznałam choć jedne twoje,  normalne hobby. Zawsze myślałam, że czytasz jakieś playboye w wolnym czasie. Moje wyobrażenie o tobie właśnie zachwiało się w posadach. - Po krótkim monologu podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
-Za co droga Pani ofiarowujesz mi tak drogocenny dar?
-Ach, już wiem jakie ty książki poczytujesz. Romanse historyczne, co? Czyli jednak się nie zmieniłeś.-Larry wzruszył ramionami i powiedział tylko:
-A czym to się różni od playboya? W książce przynajmniej mogę sobie co nieco wyobrazić, a w czasopiśmie to patrzę się jak idiota na mały kawałek zdjęcia.
-Taaa, bo wolisz czytać pornole! Ty zboczuchu!
-Dobra, dobra, jak tak bardzo chcę to pożyczę ci tą książkę.
-Nie, dziękuję. Mam swoją kolekcję. - Larry błysnął uśmiechem. Przeczesał palcami włosy i wskazał dłonią na krzesło - Usiądź - powiedział.
-Więc - kontynuował - co się porobiło w wielkim świecie, że zapragnęłaś odwiedzić starego druha?
-Serio, przestań tak mówić.
-Ale, czyż to nie jest pociągające?
-Może, ale dla mnie nie.
-Spoko. To co chciałaś?
-Pożegnać się. Wyjeżdżam. - spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, ale nic nie powiedział.
-Wrócisz za rok?
-Pewnie tak.
-To...spoko.
-Może za rok zaczniemy od nowa.
-Było by mi miło. Kilka dni osamotnienia podziałały mi na psychikę. Przemyślałem co nieco.
-Tak?
-Ale teraz nie chcę o tym gadać. Może za rok zmienię się dostatecznie bardzo na zwierzenia, malowanie paznokci i gadanie o chłopakach.
-Ha, ha ha. Damski świat, oparty jest na bardziej stabilnych filarach niż sobie z tego zdajesz sprawę. Nie gadamy tylko o płci przeciwnej wymyślając jak by tu sobie podogadzać w łóżku.
-A my marzymy, żeby sobie podosadzać i tyle. Prosta i nieskomplikowana chemia.
-Chemia jest tylko pomiędzy zakochanymi. Gdy robisz to z właściwą osobą, to gwiazdy spadają z nieba i ziemia się trzęsie.
-Skąd wiesz? Myślałem, że jesteś niewinną dziewczynką.
-Już nie taką niewinną.
-Czyżby coś się stało przez te kilka dni.
-Ach, nie chcę mi się o tym gadać.
-Jak sobie życzysz.
Zapadła krępująca chwila ciszy. Wymieniliśmy krótkie spojrzenia. Odwróciłam się pierwsza, zawstydzona.
-To kiedy dokładnie jedziesz? - W myślach podziękowałam mu za zmianę tematu
-Pojutrze o północy. Powinniśmy po południu być na miejscu.
- Brzmi fajnie. Móc sobie podróżować.
-Tak. Można oderwać się od problemów.
-Przydałoby się.
-Akurat twoje życie wygląda bezproblemowo. Mając takich rodziców. Troszczą się o ciebie. Kochają cię.
-Jasne. Kochają na odległość. Ojca widziałem parę dni temu.
-Moi rodzice też tacy są. Pojechali na plażę nudystów, mnie wysłali tutaj i nie dają oznak życia od dłuższego czasu. Ciotka uspokaja mnie mówiąc, że to nie jest ich pierwszy raz. Że wszystko będzie dobrze. Ale czy normalni rodzice hasają roznegliżowani po plaży?
-Już wolałbym mieć takich rodziców, a nie moich.
-No widzisz, mamy różne punkty widzenia.
-Po prostu mamy różne charaktery.
-Ale jednak potrafimy się dogadać. - uśmiechnęłam się do niego
-I do tego też mogło dojść.
Położyłam się na łóżku obok niego i podniosłam książkę którą czytał. Na widok okładki prychnęłam.  Zobaczyłam na wpół rozebraną parę połączoną w pocałunku, stojącą  na szczycie góry. Za nimi rozciągała się panorama pięknej doliny, prawdopodobnie wiosną.
-Trochę to banalnie wygląda - powiedziałam do Larrego.
-Mi się tam podoba. Kiedyś zrobię sobie takie same zdjęcie.
-Tylko po to żeby po chwili zabić się schodząc w dół.
-Nie. To nie byłby mój pierwszy raz.
-Chodziłeś już po górach?
W odpowiedzi kiwnął głową nic nie mówiąc.
-No to jestem pod wrażeniem. Cholera, myślałam, że nie ryzykujesz, aż tak bardzo. Wyglądasz mi raczej na grzecznego chłopca. A te twoje niebieskie oczy jeszcze bardziej utrzymują mnie w tym przekonaniu.
-Już ja sobie myślę co ty wyobrażasz.
-Zdziwiłbyś się czasami jakie myśli chodzą mi po głowie.
Larry uśmiechnął się pod nosem i założył ręce za głowę i  w tak wielce kuszącej pozycji spoglądał na mnie. Nie mogę ukryć tego, że wyglądał bardzo apetycznie. Cóż poradzę, ale mam słabość do chłopców z niebieskimi oczami. W tej chwili mogłam mu wybaczyć wszystkie złe postępki. Nawet te groźby. Och, dlaczego akurat w tej chwili okazałam słabość. Pomyślałam o wszystkich mężczyznach obecnych w moim życiu. Jak na tak młodą osóbkę mogłam pochwalić się jako takim zainteresowaniem płci przeciwnej. Gdy wpadałam w tarapaty zawsze znajdował się jakiś książę na rączym koniu, który w wielkim stylu uratuje mnie. Zazwyczaj to był Niall. Nie Zayn, nie Larry, nie Klaus. Ale ten blondynek z kolorowymi oczyma. Poznałam go jako pierwszego. Od paru miesięcy nawiązaliśmy skomplikowaną relację. To nie do końca była przyjaźń, może raczej delikatne zauroczenie z mojej strony, ale z jego? Nie wiem. Nigdy nie zbliżyliśmy się dostatecznie, aby spróbować czegoś więcej. Dlaczego po dłuższym czasie uświadomiłam sobie tak ważny fakt? Może to właśnie Niall mógłby uszczęśliwiać mnie każdego dnia. Związek pomiędzy małolatami jest bardzo chwiejny. Oboje jesteśmy młodzi i porywczy. Od samego początku nic nie byłoby pewne na 100%. Zaśmiałam się na głos. Od kiedy to ja chcę mieć chłopaka?! Jak ja się zmieniłam. Pokręciłam głową z niedowierzania.
-Co jest? - zapytał Larry
-Nastąpiła ta oto niezapomniana chwila, w której zgadzamy się ze sobą - skłamałam szybko.
-Dziwne, co?
-Nawet nie wiesz jak.
Kolejna chwila ciszy.
-Lubię wątróbkę - powiedział chłopak. Uśmiechnęłam się do niego.
-Ja też. I do tego fura smażonej cebulki. Mmmmm. Palce lizać. Ale myślałam, że mało osób to je w ogóle.
-Ja mam to już w krwi. Moja ciotka faszerowała mnie jak byłem mały to się przyzwyczaiłem i z czasem mi posmakowało. Moje dzieci też to pewnie będą jadły.
-Oj, ty już nie bądź taki pewny siebie kolego.
-Pomarzyć zawsze można.
-Tak, zawsze, bo tylko to na pozostało. Nadzieja matką głupich co nie?
-Ahammm...
-Co będziesz dziś robił? Tylko czytał?
-Nie wiem. Zostało mi jeszcze ponad połowa, więc pewnie poleniuchuję i tyle, a ty?
-Muszę pożegnać się z kilkoma znajomymi i do domu.
-Jakże ciekawe zajęcie.
-Wszystko z dobrego wychowania.
-Taa, sory, ale czy mogłabyś już iść? Zaraz powinni wrócić rodzice, a nie chcę słuchać ich głupich aluzji co do tego że była u mnie dziewczyna.
-Co? Fuuu! Łeee!
-No co? Oni tacy są. Kochani, ale równocześnie upierdliwi.
-Dobra, no to spadam.
Wstałam i podeszłam do drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i posłałam całusa w powietrzu, a on jakby go złapał i przyłożył sobie dłoń do policzka. Wybiegłam szybko z domu. Zostało mi jedynie spotkać się z Niallem. Umówiliśmy się w kawiarni. Dokładnie tamtej, gdzie spotkaliśmy się pierwszym razem. To był mój warunek. Szłam radośnie przez miasto. W podskokach pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od Nialla. Gdy weszłam do knajpki zamówiłam colę i ciastko czekoladowe. Zapłaciłam i szybko poszłam wgłąb pomieszczenia. Znalazłam go odwróconego do mnie plecami. Najwyraźniej ciekawiły go bardzo serwetki, które próbował składać z tak mizernym rezultatem. Zasłoniłam dłońmi jego oczy i zapytałam podekscytowana:
-A któż to? Hm?
-Aj, aj, aj, nie wiem! Może Harry?
-Nie, durniu! To ja!
Szybko odwrócił się w moją stronę z ogromnym uśmiechem. Zbliżyłam szybko twarz do jego i dałam szybkiego całusa w policzek. Jednak po chwili zastanowienia przycisnęłam usta do jego, całując powoli sprawdzałam czy pozwoli mi na więcej. Nie mogąc wytrzymać dłużej dmuchnęłam delikatnie w usta, które za sprawą różdżki otworzyły się i mogłam bawić się odważniej. Na początku delikatnie i ostrożnie. Niall jęknął delikatnie i zaczął całować mnie z równie wielką pasją. Wplątał palce we włosy i przyciągnął bliżej. Nie wiem ile czasu to trwało, ale było bosko. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie dyszeliśmy ciężko. No może trochę odrobinę za dużo się ślinił, ale i tak to pikuś w porównaniu z całokształtem. Usłyszałam jedynie jak zadał szeptem jedno krótkie pytanie:
-Dlaczego teraz?



wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 27

Zapukałam do drzwi. Po chwili Zayn mi je otworzył. Uśmiechnęłam się do niego słodko, nawet aż za bardzo. Weszłam do środka i usiadłam na kanapie. On obok mnie. Przysunęłam się do niego bliżej. Położyłam dłoń na kolanie i spojrzałam głęboko w oczy.
-Co ci się stało? - zapytał
-Niiic. Ładnie dziś wyglądasz. Pasuje do ciebie ta niebieska koszulka.
-Aha. Dzięki. Jeszcze raz zapytam. Wszystko w porządku? - wyglądał jakby zobaczył UFO
-Jak już mówiłam. Świetnie dziś wyglądasz. Co porobimy?
-Może obejrzymy jakiś film?
-Tak. Masz może jakąś komedię romantyczną? - w tej chwili spojrzał na mnie tak wielkimi oczami, że musiałam się uśmiechnąć.
-Nie wiem. Zaraz coś się znajdzie.
Zayn włączył jakiś niemiecki film, ale z angielskimi napisami. To dobrze. Usiadłam jeszcze bliżej jego. Położyłam głowę na jego piersi i oglądaliśmy. Serce biło mu jak szalone. Czyżby się denerwował lub stresował? Przecież lubił jak jesteśmy blisko, nawet bardzo blisko. Co się stało z tym pewnym siebie chłopcem? Chcąc go jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi położyłam dłoń na jego brzuchu i powoli przesuwałam raz w dół raz w górę. Dotknęłam delikatnie guzika od spodni. Delikatnie w tej chwili podskoczył i złapał za moją rękę. Pocałował czule i położył z powrotem na kolanie. Zaśmiałam się cicho. Raptem tak zniewieściały się zrobił? A w lesie to lubił hasać nago. Zaczęłam śmiać się na głos i podskakiwałam na kanapie. Usiadłam i uparłam się wygodnie. Śmiałam się coraz głośniej.
-Oj nie wierzę. Zayn, Zayn, Zayn. Chłopie co z tobą? W jednej chwili atakujesz mnie, a gdy ja to robię to prawiczka zaczynasz udawać. - Chłopak zrobił się cały czerwony na twarzy i odwrócił gwałtownie głowę. Udawał, że ogląda film. Hmmm... co by tutaj zrobić? Jak go jeszcze zawstydzić? Musi sobie zdać sprawę, że mogę być także kobieca.
-Zaraz wracam, idę do łazienki. - nie wiedziałam co zrobić. Poszłam do tej łazienki. Krążyłam po niej i myślałam. Zamoczyć ubrania i potem założyć coś z jego szafy? Nie. Głupie i dziecinne. Zacząć krzyczeć i udawać, że tu jest pająk? Nie.Nadal nie miałam pomysłu, co miałabym zrobić, żeby przykuć uwagę Zayna. Stanęłam przed zlewem. Włączyłam wodę, żeby Zayn nic nie podejrzewał. W tym momencie spojrzałam w lustro, które wisiało zaraz nad kranem. Zdałam sobie wtedy sprawę z tego co ja tak właściwie robię. Przecież Zayn to mój przyjaciel...no niby Natalie też, ale z Zaynem znamy się tyle czasu...nie mogę mu tego robić...jakim ja jestem człowiekiem - myślałam. 'Gryzłam' się z sumieniem...w końcu zrozumiałam, że nie mogę tak dłużej..Wybiegłam z łazienki wprost do pokoju Zayna. Ku mojemu zdziwieniu Mulat spał...jak małe dziecko...wyglądał tak beztrosko...to sprawiło, że chęć opowiedzenia mu całej sytuacji wzrosła. Usiadłam obok Zayna i położyłam swoją rękę na jego kolanie, żeby się obudził. Po chwili jego oczy się otworzyły. Spojrzałam w nie w delikatnie się uśmiechnęłam.
- Zayn...bo ja muszę Ci coś powiedzieć - mówiłam z pewnym smutniem w głosie
- Słucham Cię .
- No bo to wszystko...i te mizianie i migdalenie się do Cienie, to tylko dlatego, że Natalie...
- Natalie co ? - nie dał dokończyć
- Natalie prosiła mnie właśnie o taką przysługę...żebym Cię w sobie rozkochała, a potem rzuciła i żebyś czuł się tak samo jak ona teraz...
Zayn spuścił głowę...widać było, że trochę go to podłamało...po chwili powiedział:
- Nie mogę w to uwierzyć...to na pewno nie prawda !
Pokiwałam głową. Znowu zapanowała cisza.
- Ale dlaczego mi to powiedziałaś ? - w końcu powiedział Zayn
- Jesteś moim przyjacielem...i to jednym z najlepszych...nie chciałam być taką suką...chcę być z Tobą szczera i lojalna wobec Ciebie.
Zayn się uśmiechną i delikatnie mnie przytulił.
- Wiesz co ? - zapytał
- Coo ???
- Proponuję Ci pewną zmianę planów..
- Yhyyyy ?
- Zróbmy tak, żeby to Natalie była o nas zazdrosna...zemścijmy się na niej !
- Niee...Zayn... nie, proszę Cię...ja już mam dosyć tych wszystkich przysług i tego wszystkiego...
- No proszę...bardzo proszę...
- Zayn, NIE !
- Anka ! no proszę...powiem wtedy z kim zdradziłem Nat...
- Nie....
- No proszę przemyśl to...proszę...
- Dobrze..przemyślę to....daj czas.
- Dobrze- powiedział cicho Mulat
-Dlaczego ci na tym tak bardzo zależy, hm?
-Nie lubię jak ktoś próbuje mnie zniszczyć.
-To nie pomyślałeś może o tym, żeby okazać się mądrzejszym i odpuścić tej małej zołzie?
-Aż takim dobrodusznym człowiekiem w ciągu sekundy to stać się nie mogę.
-Ale miło spróbować.
-Może. W przyszłości spróbuję wykształcić u siebie bardziej humanitarne cechy. Na razie jestem samolubny i świetnie mi z tym. Jeżeli będę miał dziewczynę...-Zayn spojrzał na mnie znacząco - to wtedy odpuszczę i postaram się zmienić.
-Czy ty... hm...szantażujesz mnie właśnie?
-Nie! Podsuwam ci właśnie pomysły na uczynienie świata lepszym, czyli pozbawienia go jednego hipokryty...MNIE - uśmiechnął się
-Dlaczego ma mi zależeć na reszcie świata?
-Bo jesteś altruistką?
-Skąd ten pomysł?
-Rozmawiałem z twoją przyjaciółką i dowiedziałem się, że pomagasz w stołówce dla bezdomnych, wyprowadzasz psa starszego sąsiada, zajmujesz się niepełnosprawną kuzynką, jesteś przewodniczącą szkoły, doglądasz mają...
-Dobra, starczy!
-No, co? Prawda w oczy kole?
-To pomoc obywatelska i tyle, a co do twojej propozycji, to nie zgadzam się w dalszym ciągu.
-Jak wiesz, zdradziłem ją.
-Nie ośmieszaj się.
-Wiesz z kim?
-Nie, dziękuję.
-Heh, ale gdybyś wiedziała, to zdziwiłabyś się bardzo.
-Ta rozmowa jest wystarczająco dziwna.
-Jak się zgodzisz, to ci powiem.
-Nie obchodzi mnie twoje życie intymne.
-A powinno
-Nie, wcale nie. Raptem znasz mnie kilka tygodni, czy tam miesięcy i już wymagasz nie wiadomo jakich poświęceń. Masz jakąś godność człowieku?
-Mam, więc proszę o pomoc. Właśnie ciebie.
-A co z resztą damskiej populacji? Przecież jesteś wręcz rozchwytywany przez podniecone fanki. Tak ochoczo pragną choć dotknąć twojej koszulki, a jeżeli je przytulisz to padają martwe.
-Nie obrażaj moich fanów. To już niemiłe. Nie zrazisz mnie do siebie.
-Co, prawda w oczy kole? Hm?
-Prawda? Że mnie kochają? Zazdrosna?
-Nigdy w życiu. Mam już swój mały Fun Club.
-Doprawdy?
-Kilku, napakowanych, seksownych mężczyzn. - spojrzałam na niego. Zayn ścisnął zęby i spojrzał ze złością na mnie. Oj, zdecydowanie zazdrosny.
-Nie obchodzi mnie z kim chodzisz do łóżka.
-Mnie też, więc nie mieszam się w twoje relacje z Natalie.
-Dlaczego więc zgodziłaś się dla niej?
-Kobieca solidarność.
-Każdy ma na to inną definicję.
-Jak tam sobie chcesz, ale ja i tak nie zgadzam się. Zakończę umowę z Natalie, ale nowej nie będę zawierać. Zwłaszcza z tobą.
-Czy wyglądam, aż tak obrzydliwie, że nie chcesz mnie całować? Wiesz co, moja samoocena właśnie spadła. A to wszystko dzięki tobie, przyjaciółko.
-Nie zamierzam się litować nad tobą.
-Odpowiedz na pytanie
-Nie wiem, nigdy nie chciałam ciebie pocałować. To tak jakby migdalić się z bratem. Trochę obrzydliwe.
-A chcesz spróbować?
-Nie, dzięki. - szybko wyciągnęłam dłonie w geście " STOP!!!"
-Niektóre dziewczyny mówiły, że jestem w tym mistrzem.
-Nie. - spojrzałam na zegarek i powiedziałam - Muszę już spadać. Do zobaczenia kiedyś.
-Czekaj! - szybko wstał - to jak zgadzasz się?
Zatrzymałam się przy drzwiach i wyrzuciłam ręce w górę. Matko ratuj!
-Nie! Ile razy mam ci to powtarzać? - otworzyłam drzwi. Krzyknęłam - Cześć!
Zayn zaczął krzyczeć za mną:
-Pewnej nocy zdradziłem Natalie. Zrobiłem to spontanicznie. Ona była pijana i nic nie pamięta. Ja byłem lekko podchmielony i pamiętam większość. Ta dziewczyna to...

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 26

#Anna

Otworzyłam oczy. Głowa miała mi zaraz eksplodować. Zaczęłam ją delikatnie masować. Coś za moimi plecami chrapnęło. Podskoczyłam przestraszona. Szybko spojrzałam do tyłu. Zobaczyłam słodko uśmiechającego się Harrego. Był w samej bieliźnie. Spojrzałam na swoje ciało. Ale dlaczego też jestem w pół naga. Mam na sobie jakąś bieliznę w idiotyczne cukierki! Jak dziecko! To pewnie sprawka Nialla lub Łucji! Dobra potem to wyjaśnię.
-Dlaczego jesteśmy prawie goli? - zapytałam się Harrego
-Hmmm...Może doszło do czegoś - odpowiedział z nieudawaną satysfakcją. Spojrzałam na niego i jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Jego osoba jakoś mnie nie pociąga nawet gdy jestem trzeźwa i myślę racjonalnie. Czyżby po pijaku to się zmieniło?
-Skąd to wiesz?
-Jak widać. Leżymy razem w jednym łóżku prawie nadzy. Co tu jest więcej do rozumienia?
-No widzisz. Prawie nadzy, ale nie do końca. Czyli do niczego nie doszło. Idę stąd.
Wstałam z łóżka. Złapałam szybko jakąś spódnicę z szafki obok i szybko nałożyłam. Zapewne Harry przyglądał mi się cały czas, więc robiłam to wszystko na siedząco. Ubrałam jeszcze jakiś top. To tyle. Spojrzałam do tyłu. Chłopak leżał na plecach i wpatrywał się w sufit.
-Już się ubrałaś? - powiedział. Zdziwiłam się. Każdy opisuje go jako zboczonego nastolatka nie stroniącego od alkoholu i używek, a tu rapem taki gentelman. Jestem pod wrażeniem. Może jednak zmieni się moja opinia co do niego. Zobaczymy.
-Tak, może pójdziesz ze mną i przygotujemy razem śniadanie?
-Dlaczego nie. Ok. Poczekaj tylko się ubiorę.
Odwróciłam się i czekałam. Słyszałam szelest zakładanych ubrań. Zgrzyt zamka i ...
-Dobra już chodźmy.
Gdy weszliśmy do salonu nie doznałam jakiegoś zdziwienia. Gdzieniegdzie leżały pojedyncze butelki po piwie. Podłoga była umyta. Ogólnie mieszkanie chyba ktoś tu posprzątał.
-Halo! Jest tu ktoś? - żadnej reakcji
Poszłam do kuchni i łazienki. Nikogo tu nie ma. Poszłam do sypialni ciotki. Otworzyłam drzwi i zaczęłam się śmiać. Niall, Louis i Liam spali razem. Na jednym łóżku. Przytuleni do siebie. Liam w środku był przyduszany przez Louisa. A Niall miał taką minkę. Nie mogłam dłużej.
-Harry! Chodź tu! Szybko! - krzyknęłam
-Co jest? - podszedł do mnie.
-Spójrz. Czy to nie wygląda co najmniej dziwnie?
-Dla mnie raczej zabawnie. - Harry uśmiechnął się pod nosem.
-Budzimy ich? Czy mogą pospać dłużej? - spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem
-Może jak zrobimy śniadanie to wtedy ich obudzimy. Co?
-Dobra. Chodźmy.
Przy robieniu śniadania dobrze nam się rozmawiało. Śmialiśmy się i dokazywaliśmy. Zrobiliśmy całą tonę kanapek, jajecznicę i herbatę. Poszliśmy ich obudzić. Gdy weszliśmy do pokoju Liam już nie spał. Miał otwarte oczy i patrzył błagalnie na nas.
-Ktoś tu już nie śpi. - powiedział Harry
-No w końcu obudziliście się. Zaraz się chyba uduszę. Szybciej ich zbudźcie. Ja nie dam rady.
-Heeej! Wstawać! - krzyknęłam. No i nic. Zaczęłam wrzeszczeć jak dziewczyna z horroru. Piskliwie i przeraźliwie głośno. To zawsze się sprawdza. No i miałam rację. Chłopcy usiedli na łóżkach i nie wiedzieli gdzie są. Uśmiechnęłam się.
-Co się stało? - powiedział Louis?
-Chodźcie na śniadanie. A wiecie gdzie jest Łucja? - powiedziałam
-Tu jestem! - krzyknęła Łucja i podniosła się. Leżała koło łóżka na podłodze.
-I całą noc tam spałaś? - powiedział Niall
-Nie pamiętam za bardzo jak tam się znalazłam, ale musiałam, bo wy zajęliście całe łóżko!
-Chodźcie na śniadanie. Czeka już w kuchni. - powiedziałam
-To co my wczoraj robiliśmy? - powiedział Louis 
- Piliście jak idioci. Idziemy? - zapytał Liam
Miałam dość wysłuchiwania ich idiotycznych pytań. Poszłam do kuchni i zaczęłam jeść śniadanie. Po chwili dołączył do mnie Liam.
-Dlaczego oni jeszcze nie zeszli? - zapytałam
-Chyba nie są jeszcze głodni.
-Wiesz może jakim cudem znalazłam się w łóżku z Harrym?
-Tak, a co nic nie pamiętasz?
-To przez procenty. Powiedz mi.
-Wiec całą imprezę piłaś, grałaś w butelkę, całowałaś się z jakimiś kolesiami. Nawet z Harrym i Zaynem...
-Co? Naprawdę?
-Tak, zgadza się - spuściłam głowę
-Ale ona ma przecież dziewczynę. On też był upity?
-Nie.
-To dlaczego?
-Nie wiem. Widziałem jak wychodził do domu. Więc wracając do opowieści. To poszłaś z Zaynem do kuchni. Nie wiem co tam się działo.Potem on cię zaniósł do sypialni, a że spał tam Harry to już był naprawdę przypadek. Zapewne się upił i zaliczył zgon w twoim pokoju.
-A dziewczyna Zayna? Ona widziała to?
-Nie wiem. Nie widziałem jej potem.
-Kurcze, ale się porobiło. Mam nadzieję, że nie widziała tego. Co robisz dzisiaj?
-Idziemy z Dan do kina. Chcesz z nami?
-Nie, dzięki muszę posprzątać dom. Widzisz jaki tu syf? - kiwnął głową - No właśnie. Zajdę do was potem. Muszę pogadać z Zaynem.
-Spoko
Zjedliśmy śniadanie. Liam nie czekał na chłopaków i wyszedł. Oni i Łucja zaś po jakiejś godzinie zeszli z góry i bez śniadania poszli do centrum handlowego. Przynajmniej tak mi powiedzieli.
Zaczęłam sprzątać. Niewiele tego było, ale gdy wróci ciotka wolę, żeby podłoga błyszczała. Pewnie będzie jej głupio za te urodziny. No cóż, mi było bardzo miło. Ktoś zapukał do mieszkania. Wyłączyłam odkurzacz i otworzyłam drzwi. No tak, Natalie. Pewnie się dowiedziała. To mój tyłek jest już stracony.
-Proszę, wejdź. Co tam?
-Musimy pogadać - powiedziała i usiadła na kanapie.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki.
-Dobrze, to co się stało?
-Zayn mnie zdradził - oczy mi się rozszerzyły - Na początku zdradził, a na imprezie zerwał ze mną. Twierdził, że mnie nie kocha. Ale ja wiem, że to nieprawda. Zaczął mnie wyzywać, zachował się tak bestialsko, że nie spałam całą noc. - Natalie zaczęła płakać - Kocham go. Jak on mógł tak mnie potraktować. No jak?
-To dziwne. Zayn jest miły i kulturalny. Jakim cudem tak się zachował?
-Nie wiem. Potraktował mnie jak szmatę. Zużytą po prostu wyrzucił. Pomóż mi. Proszę.
-Ale jak?
-Pomóż mi zemścić się na nim.
-Nie.
-Jak to nie?
-Nie. On nic złego mi nie zrobił. Mogę pomóc ci uporać się ze stratą, ale nic więcej.
-Proszę, czy on czasami nie zachowywał się nieuczciwie wobec ciebie?
-No, tak ale to tylko czasami.
-Nie usprawiedliwiaj go! Czy twoim zdaniem on jest w porządku?!
-Czasami.
-Więc może jednak zaangażujesz się?
-Nie. Koniec i kropka.
-Więc zacznę szukać tej dziewczyny, z którą on mnie zdradził. Zapewne to jedna z tych, które były na imprezie. Mam zawężone pole poszukiwań. Nawet lepiej. - kurde, nie! Przecież on całował się ze mną! Za to mi się na pewno dostanie, gdy ona się dowie.
-I co jej zrobisz?
-Postaram się, żeby cierpiała długi czas.
-Ale dlaczego nie chcesz załatwić tego z nim polubownie?
-Bo nie! Zrobił ze mnie idiotkę! Mój honor też ma swoją cenę! To jak? Pomożesz mi czy nie? - nie wiedziałam co tej wariatce odpowiedzieć. Nie chcę być posądzana jako dziwka, gdy bo gdy dowie się o całowaniu, to potem zapewne pomyśli, że on zdradził ją ze mną. I co wtedy?
-Dobrze, ale na czym ma to polegać?
-On się w tobie zakocha, a potem go rzucisz, tak samo jak on mnie. Nie musisz iść z nim do łóżka, nic podobnego. Po prostu  musisz wkupić się w jego łaski bardziej niż teraz. - to będzie łatwe. Do tej pory kleił się do mnie jak dziecko do cukierków. - Będziesz udawała zakochaną i szczęśliwą. Nadejdzie odpowiedni moment i go rzucisz! To będzie najcudowniejszy dzień w moim życiu! - psychiczna baba. No to tyle.
-Dobrze, zgadzam się. Możesz już iść. Muszę dokończyć porządki. Zadzwoń wieczorem. Może postaram się z nim dziś spotkać. Pa - otworzyłam drzwi. Natalie uścisnęła mnie na pożegnanie. Mało nie zwymiotowałam. Jakoś nie lubiłam jej od samego początku. Nie wiem co zrobić. Czy działać według jej planu. On mnie za to znienawidzi. Może potem wszystko jakoś się samo rozwiąże. Na razie trzymam się planu. Nie chcę ryzykować. Gdy skończyłam sprzątać ubrałam się i poszłam do Zayna. Czas działać.














niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 25

Ciotka wyszła, a impreza toczyła się dalej. Jak się tak przyjrzeć, to zabawa trwała już trochę czasu, bo niektórzy byli trochę pijani. Widziałam, że z chłopaki z 1D całkiem dobrze się bawili. Wszyscy ?! Niee ... nie widziałam nigdzie Harrego i Liama. Dobra koniec tych rozmyśleń. Lecę się przebrać.Wparowałam do pokoju i szybko zdjęłam ubrania. Gdy stałam przed lustrem szafy i mierzyłam ubrania, do pokoju wszedł Harry. Byłam tylko w staniku i majtkach, więc kiedy zobaczyłam Harolda szybko złapałam leżący obok koc i się nim owinęłam. Hazza zaraz zaczął to komentować:
- Uuuuuu!!! Nie zakrywaj się tym kocem. Pokaż trochę ciałka - bełkotał
- Ty zboczeńcu - odpowiedziałam z uśmiechem - myślisz tylko o jednym, ja nie wiem, jak można zatruwać sobie głowę tak zboczonymi myślami - zaczęłam się śmiać. - a tak w ogóle to gdzie byłeś ?
Jednak Harry zapewne już tego nie usłyszał, bo gdy się odwróciłam leżał na łóżku i cicho pochrapywał. Wyglądał komicznie. Jedna noga zwisała mu na podłogę. Tak samo jak ręka. Głowę miał śmiesznie wykręconą, a jego usta były otwarte.
Pewnie już nie nieźle upił. Podeszłam bliżej niego, by to sprawdzić. Powąchałam. O Matko ! Śmierdziało alkoholem i papierosami. A jednak miałam rację. Oj Harry, Harry, ale się urządziłeś.

* * *
Grzebiąc w szafie znalazłam bieliznę, której wcześniej nie było.Wyglądała dość dziwnie, ale też śmiesznie, bo miała przyklejone cukierki i lizaki i różne inne smakołyki. Do stanika doczepiona była kartka, na której pisało:
* Wiem, że to dziwny prezent, ale gdy tylko zobaczyłam go na wystawie pomyślałam o Tobie. Załóż go dzisiaj. W końcu to Twoje urodziny, przedwczesne, ale urodziny.
"Twoja kochająca ciotka Helga" *
Do kochająca powinna dopisać jeszcze szalona. Postanowiłam ją założyć. Wzięłam jeszcze ze sobą krótką sukienkę i poszłam do łazienki.
Przebrałam się i szybko wybiegłam, by się bawić! Rozejrzałam się dookoła. Było strasznie dużo ludzi. W pewnym momencie stanęli przede mną Lou, Liam, Niall i Zayn. Stanęli w rządku. Zapanowała cisza. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Robił się niezręcznie. Na szczęście zaczął mówić Niall:
- No więc Aniu, po pierwsze...
- Wszystkiego Najlepszego Wcześniej !!! - krzyknęli chórkiem chłopcy.
- Dziękuję, bardzo dziękuję, jesteście kochani! - mówiłam. Chciałam ich przytulić ale gdy rozłożyłam ręce, Liam powiedział:
- Czekaj, dziękować to będziesz nam później, a teraz popatrz!
Chłopaki odsunęli się od siebie robiąc szparę na środku, z której wyszła..O MÓJ BOŻE ! ŁUCJA !!!!
Rzuciłam się na nią jak wariat. Łzy płynęły mi po policzku ciurkiem. Nie mogłam nic powiedzieć, cały czas byłam w objęciach Łucji.
- Niespodzianka ! - powiedziała pierwsza.
- Najlepsza niespodzianka w życiu !- krzyknęłam - ale jak Ty się tutaj znalazłaś ?
- To wszystko dzięki nim - Łucja wskazała na chłopaków, o których istnieniu zapomniałam. - No i Harremu też, tylko, że go tu jakoś nie widzę.
- Zostawmy go, pewnie teraz śni mu się nie wiadomo co....Ale jak to? Co oni zrobili - pytałam rozkojarzona.
- Zadzwonili do mnie, byłam w ogromnym szoku. Powiedzieli, a mówiąc powiedzieli mam na myśli powiedział, a tak ściślej, to Niall, że jutro mam lot do Niemiec. Więc skrótem mówiąc zafundowali mi wycieczkę aż tutaj ...no i oto jestem .
Uśmiechnęłam się szeroko i płacząc ze szczęścia mówiłam 'Dziękuję' . Podeszłam do każdego z chłopaków, przytuliłam i pocałowałam w policzek.
- Znaczy, że prezent się podoba ? - powiedział zadowolony Louis
Ja pokiwałam tylko głową, nie mogąc nic powiedzieć.
Wyciągnęłam chusteczki i ogarnęłam się. Impreza trwała dalej. Razem z  Łucją siedziałyśmy na kanapie i gadałyśmy ze sobą jeszcze długi czas. Wypiłam kilka kieliszków wódki w jej towarzystwie. Widziałyśmy Zayna z dziewczyną całujących się na parkiecie. Kiedy Łucja poszła w tany z Niallem, ja postanowiłam się bawić jak nigdy. Pierwszą zabawą jaka się napatoczyła, była butelka w rozbierane. Cały czas piłam. No co 18 urodziny ma się tylko raz w życiu.

#Zayn
Kiedy Anna poszła grać w butelkę byłem zaszokowany. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Zakręcili chyba z 5 razy, a Ania była już tylko w samej bieliźnie. I to jakiej bieliźnie !!! W jakieś cukierki ! Nie bawiłem się za dobrze...ale za to ona....ona bawiła się w najlepsze. Potem przystąpiła do butelki, tyle że całuśnej. Kiedy tańczyłem z Natalie, cały czas na moim celowniku była Anka. Jeju, jakbym chciał zagrać z nią w tą butelkę. Ile bym dał, żeby jeszcze raz poczuć smak jej ust. Niestety była ze mną Natalie....czułem się jak na uwięzi. Późną nocą miałem już dość patrzenia na to jak Ania ślini się z chłopakami, których nawet nie znam. Byłem coraz bardziej zazdrosny, Nie czekając dłużej poszedłem do domu z wymówką, że źle się czuję.Natalie wybiegła za mną. Chyba mi nie uwierzyła. Kurde! Psychicznie nie wytrzymam jak zacznie się do mnie przymilać! Stanąłem i spojrzałem na nią.
-Nie mogę już dłużej! Rozumiesz! - krzyknąłem jej prosto w twarz
-Co się stało kochanie? - podeszła i chciała mnie przytulić, ale uciekłem jak oparzony.
-Wiesz jakie to trudne? Co? -nie odpowiedziała - No właśnie! Muszę ci to powiedzieć, że nie c...
-Chodźmy na górę. Zimno mi. - I poszła. Nawet nie czekała na moją odpowiedź. Co za .... Ja tam nie chce iść! Po co? Upić się i zrobić sobie wiochę? No po co? Nie mogłem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Usiadłem na chodniku i oparłem się plecami o ścianę budynku. Nie wiedziałem co zrobić. Myślałem i myślałem. Wstałem w końcu i żwawo ruszyłem do mieszkania. Muszę to skończyć natychmiast. Nie ma co się patyczkować. Wparowałem do środka. Natalie siedziała przy barze i popijała coś zielonego. Podszedłem do niej i powiedziałem prosto z mostu:
-To koniec. Nie chcę być z tobą. Mam dość twojego towarzystwa. Duszę się w "naszym" związku. Zgadzasz się na przyjacielskim rozwiązaniem sprawy? - Dziewczyna siedziała i patrzyła się na mnie. Nie wierzyła chyba w to co powiedziałem.
-Dlaczego? Znalazłeś kogoś innego? Przecież było nam dobrze.
-Wiem, ale nic nie trwa wiecznie.
-Pytałam, czy znalazłeś sobie kogoś innego!? Która to?
-Nieważne. Odpuść
-Zdradziłeś mnie. Tak? - Nie odpowiedziałem, bo to była prawda. Natalie nie może dowiedzieć się kim była ta dziewczyna i co dla mnie znaczy. Ona może jej zrobić krzywdę, a tego bym nie chciał.
-Myślisz, że jestem głupia i się nie domyślę?! Zobaczysz to jeszcze nie koniec. Będziesz błagał mnie na kolanach, żebym do ciebie wróciła! A ja ciebie kochałam! - krzyknęła i wybiegła z mieszkania.
Usiadłem przy stole i z wrażenia musiałem się napić. Byle czego, aby tylko z procentami. Z szklanką w dłoni odwróciłem się w stronę salonu i o matko! Co ja widzę! Anna całowała się z  Harrym! Przecież on spał! Przynajmniej tak ona nam mówiła! Nie mogłem nic zrobić! Zaciskałem dłoń na szklance. W końcu pękła zostawiając krwawą ranę na środku. Nie chciałem iść po apteczkę, więc dalej przyglądałem się widowisku. Anna była bosa i prawie goła. Jej bielizna kojarzyła mi się z Katy Perry teenage dream. A, co mi tam. Może będę miał okazję ją pocałować. Dołączyłem do gry. Anna uśmiechnęła się do mnie zalotnie. Albo mi się wydawało, bo alkohol zaczął mi huczeć w głowie. Na początku gra była nudna. Cały czas zdejmowałem ubrania i całowałem się z jakimiś obcymi mi dziewczynami. Ale w końcu nadeszła ta upragniona chwila. Uśmiechnąłem się tryumfalnie. Złapałem ją władczo za biodra i pocałowaliśmy się. Och! Jak ja długo marzyłem o tej chwili! Nie chciałem jej puścić. Anka delikatnie masowała mi plecy. Dotykała szyi i wplatała palce we włosy. A ja po prostu trzymałem ją w dłoniach jak największy skarb. Dla innych trwało to około minutę, ale dla mnie godzinę lub dwie. Cieszyłem się jak sześcioletni bachor, który dostał najsłodszego na świecie cukierka.
Cała sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Mi wciąż było mało. Odciągnąłem ją od gry i zaproponowałem drinka. Zaczęliśmy się całować na blacie w kuchni, przy zlewie, lodówce, przy drzwiach. Nie mogłem przestać, ale ona też nie była mi dłużna. Podałem jej więcej alkoholu, bo wiem jak on na nią działa. Anna mamrotała cały czas. Ledwo stała na nogach. Zacząłem się do niej dobierać, ale ona zemdlała w moich ramionach. Nie pozostało mi nic innego jak zanieść ją do łóżka. Gdy to zrobiłem. Pocałowałem dziewczynę w usta. Żałowałem, że nie jest przytomna. W tej chwili bylibyśmy w raju. Szkoda. Odrobimy sobie to kiedy będziemy już razem. Marzyłem o tej chwili, gdy zapytam się jej czy zostanie moją dziewczyną. To będzie niezapomniane przeżycie. Mam nadzieję, że się zgodzi. Mam dość tych imprez. Muszę trochę odpocząć, poszedłem więc do domu.


sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 24

 Ciotka z samego ranka mnie obudziła i kazała iść do szpitala. Mało brakowało, a siłą wypchnęłaby mnie w samej piżamie za drzwi. Zależało jej jak cholera, aby tylko ten mały syf nas nie wydał. Nie mogłam powstrzymać myśli i cały czas myślałam tylko o nim.
Szybko się ubrałam. Wrzuciłam do kieszeni kasę i wyszłam szybko z domu. Stojąc na dworze zauważyłam, że zaczyna padać deszcz, więc musiałam wrócić po parasolkę.Ciotka zdziwiła się, że wróciłam. Była bardzo zdenerwowana. Będę musiała jak najdelikatniej załatwić tą sprawę z Larrym. Wyszłam przed mieszkanie. No to teraz na dobre się rozpadało. Padający deszcz wielkimi strumieniami płynął wzdłuż krawężników. Ten widok nastrajał mnie nieco melancholijnie. Nie chciało mi się śmiać. Szłam ze spuszczoną głową do szpitala jakby na ścięcie. Mało brakowało, a bym się zaczepiła o własne nogi. Ziewałam cały czas.Im szybciej tam będę, tym szybciej wrócę. Wstąpiłam na chwilę do sklepu. Kupiłam jakieś kolorowe żelki dla tego idioty obłożnie chorego. Oby on się nimi udławił. Jak można być takim durniem i grozić komuś?! Myśli, że jest nie wiadomo kim! Cholerny przeszczep! Traktuje ludzi jak śmieci. Miałam ochotę napluć do tych żelek, ale jakimś cudem doniosłam je na miejsce. Zapukałam i weszłam do środka. Larry leżał na łóżku i czytał jakąś gazetę. Podeszłam bliżej do niego. Spojrzałam na okładkę. Matko co za zboczone dziecko, czyta Playboya w miejscu publicznym. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wyrwałam lekturę z jego dłoni. Zaczęłam się śmiać z niego i wyrzuciłam gazetę do kosza.
-Oddaj mi tą gazetę! Wyjmij ją z kosza i połóż o tutaj - powiedział i wskazał palcem na małą szafeczkę stojącą przy jego łóżku.
-Nie. Masz kupiłam to dla Śpiącej Królewny z wstrząśnieniem mózgu  - rzuciłam żelkami na jego brzuch i usiadłam na krześle stojącym jak najdalej od niego. - Może być?
-Ujdzie w tłumie. Co się stało, że humorek ci się poprawił? Zaczęliśmy używać sarkazmu, co mała?
-Cicho bądź! Zatkaj się tymi żelkami. - przyglądałam się jak próbował otworzyć opakowanie. Na mojej twarzy pojawił się mały złośliwy uśmieszek. Podeszłam do niego, wyrwałam mu z dłoni paczek i sama otworzyłam. Wzięłam sobie kilka żelek i wróciłam na miejsce.
-Złodziejka! - powiedział Larry.  - A jaką mamy dziś datę? - pomyślałam chwilę i powiedziałam:
-Nie wiem dokładnie, ale chyba 5 sierpień?
-Dobra.
-A co?
-Mam konkurs 20 sierpnia.
-Na wakacjach? Jaja sobie ze mnie robisz?
-Tak, na wakacjach.
-Jaki?
-BMX Ride Tour . Można wygrać nowego BMX'a. Wiesz co to jest?
-Nie myśl, że jestem głupia. Pewnie, że tak. Mój brat jeździ BMX'em.
-Dobry jest?
-Nie wiem, nie interesuję się moim bratem. A ty dobry jesteś?
-No ba! Najlepszy!
-Taaa jasne. Skąd to wiesz?
-Bo wygrałem w tamtym roku.
-Dobra, niech ci będzie, że wygrałeś.
-Nie wierzysz mi? Jak wyjdę ze szpitala to pokarzę ci parę trików, może wtedy uwierzysz.
-Zobaczymy.
Siedzieliśmy w ciszy przeżuwając słodycze.
-Oglądałaś może Harrego Pottera? - powiedział Larry. Zdziwiłam się, że on potrafi rozmawiać o zwykłych sprawach. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on mówił jak najbardziej poważnie. Odchrząknęłam i powiedziałam:
-Tak, to najlepszy film mojego dzieciństwa.
-Ulubiona postać?
-Hagrid
-Ale dlaczego, przecież on nie był głównym bohaterem?
-Całokształt. I tyle. A twój?
-Ron. Był takim fajtłapą. Zawsze można było się z niego pośmiać.

Rozmawialiśmy razem bardzo długo. Uświadomiła nam to dopiero pielęgniarka, która przyniosła leki dla Larrego. Pożegnałam się z nim i szybko wyszłam z pokoju. Wychodząc kupiłam gorącą czekoladę z automatu i wyszłam na zewnątrz. Przynajmniej deszcz przestał padać. Szłam szybko do domu nie zważając na mokre buty i spodnie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ciepłym domku. Idąc marzyłam o herbacie, czekoladzie i jakimś miłym filmie. Szybko wbiegłam po schodach i mocowałam się z zamkiem w drzwiach. Po kilku minutach w końcu puściły. Weszłam do środka. Wszystkie światła były wyłączone. Szybko zdjęłam buty. Już miałam iść do kuchni, gdy ktoś włączył wszystkie światła. Początkowo mój wzrok był sparaliżowany, ale potem zobaczyłam salon pełen ludzi.
-Najlepszego! - krzyknęli wszyscy chórem
Zaczęłam się śmiać. Nie mogłam złapać oddechu. Spojrzałam na nich. Biedne istoty. Spoglądali na mnie ze zdziwieniem. Nie wiedzieli co robić. Kiedy w końcu się opanowałam powiedziałam:
-Ja nie mam dziś urodzin! Za tydzień mam! Kto was wprowadził w błąd?
-Ja - powiedziała ciocia
-No to się popisałaś.
-Już możecie iść - powiedziałam.
-Nie! Nie można zmarnować takiej okazji. Może po prostu to będzie taka zwykła impreza, co? - zaproponował Harry. Ooo nie wiedziałam, że chłopaki tez tu są. No to ciotka się postarała.
-Dobrze, to wy tu sobie zostaniecie, a ja z Klausem idziemy załatwić parę spraw. Chodźmy już. - powiedziała ciotka. Odprowadziłam ich wzrokiem. Inni zaczęli już się bawić. Rozejrzałam się po salonie i udałam się do swojego pokoju. Muszę zmienić ubranie.

Ciąg dalszy nastąpi...