wtorek, 30 października 2012

Rozdział 30

Siedzieliśmy u mnie na kanapie. Rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem.
-Wyjeżdżam jutro. - Niall przestał bawić się moją bluzką i spojrzał na mnie.
-Gdzie?
-No do Polski.
-Po co?
-No do domu. A gdzie indziej mam jechać?
-Na jak długo?
-Już na zawsze. Do Niemiec przyjadę może na następne wakacje.
-I dopiero dzisiaj mi to mówisz?
-Chciałabym ci przypomnieć, że to ty unikałeś mnie przez jakiś czas, więc nie miałam jak ci o tym powiedzieć.
-Dobra, dobra. Już nie czepiaj się mnie. Głupio to wyszło.
-Trochę.
-Mamy jeszcze trochę czasu do powrotu, więc może mógłbym zapytać się Paula i reszty czy mogę jechać z tobą.
-Ale pamiętasz co ustaliliśmy?
-Tak, nie możemy nikomu mówić o nas. To tajemnica. Chociaż dobrze by było gdybyśmy wzięli któregoś z nich. Jako powiedzmy przyzwoitkę. Nie byłoby tyle podejrzeń, że coś nas łączy. Przyznaj, że to mogłoby ułatwić kilka spraw.
-Dobrze myślisz. Kto to miałby być?
-Harry czy Liam?
-Zdecydowanie Liam.
-Może Harry? On i tak nie ma co robić. Brak dziewczyny odkłada się na jego mózgu coraz to częstszymi napadami na barek. Może i on znalazłby sobie tak piękną i mądrą  Polkę jak ja? To byłoby dla niego zbawienie.
-Oj ty! Nie podlizuj się! Nie wiadomo, czy pozwolą ci jechać. - Niall zaczął się do mnie zbliżać. Po chwili zaczęliśmy się całować. Nawet nie spostrzegłam kiedy Niall położył się na mnie i zaczął podnosić do góry bluzkę.
-Stop! - krzyknęłam, gdy zaczął całować szyję i schodził coraz niżej.
-Dlaczego?
- Na takie rzeczy trzeba czasu. Zejdź ze mnie proszę. Całować możemy się godzinami, ale sex na razie odpada. Wytrzymaj jeszcze trochę.
-Dobrze. To co robimy?
-Film? Zrobimy coś do jedzenia? Czy idziemy na miasto?
-Zróbmy coś do jedzenia.

Cały wieczór robiliśmy razem pizzę. Troszkę ją przypaliliśmy, ale narzekać nie mogłam.
-Ty naprawdę potrafisz gotować. Myślałam, że te plotki są nieprawdziwe.
-Uwierz mi, nie pokazałem ci wszystkiego.
-Włączę tv. Może coś mi zaśpiewasz?
-Dobra. Włącz ViVĘ, albo MTV
-O! Jest ViVA, a na niej leci teraz... hm ... nie znam. A ty?
-Czekaj! Kojarzę to. Liam słucha go. James Morrison chyba. Fajna piosenka.
-Tak. Ja też nie pozwolę ci odejść. Wiesz?
- No pewnie!
-Tylko pamiętaj o mnie jak pojedziesz w trasę. Zadedykuj czasami piosenkę pewnej tajemniczej Annie.
- " open up, open up your heart to me now... If this love just feel it, if this life we see it. It's no time to be alone. I won't let you go!"
-Piękne. Możesz śpiewać dalej.



 ***

Przewróciłam się na plecy. Uhhhh ... ! Dziś wieczorem wracam do domu. Nieee!!!

Gdy jadłam śniadanie zadzwonił telefon. Przegryzając kanapkę odebrałam połączenie.
-Słucham?
-Hej. Tu Niall
-Co tam?
-Więc, rozmawiałem z Paulem.
-I?
-Zgadza się! Mogę jechać! Razem z nami może też reszta. Nie powiedziałem im nic o nas.
-Och! Jaka miła niespodzianka! Ale wszyscy chcą ? Nawet Dan i El?
-Aha!
-Jej! Ale fajnie! Pokażę wam Bałtyk i zatrzymamy się w małym domku niedaleko morza. Codziennie będziemy chodzić pływać i łowić ryby. Będzie super. Muszę kupić sobie w końcu jakiś przyzwoity strój do pływania. Zobaczysz na co mnie stać! Ha!
-Powoli z tymi planami! Kiedy musisz wracać do szkoły?
-1 września jest początek, ale mogę spokojnie tydzień pobyć z wami, a poza tym teraz mamy dwudziesty chyba? To widzisz ile mamy czasu. Poza tym postaram się dostać stypendium i może przyjadę do Anglii na wymianę. Moja koleżanka zrobiła tak parę lat temu. Teraz tam studiuje.
-Naprawdę? Masz takie plany?
-Jeżeli dalej będziesz mnie chciał oczywiście. - Zaśmialiśmy się
-Nie musisz mieć wątpliwości.
-Dobra, dobra. Coś jeszcze?
-Nie. Spotkamy się za 2 godziny?
-Lepiej za 3, bo muszę się spakować.
-Spoko. Przyjdź do nas, to pogadamy.

Rozdział 29


Spuściłam głowę i uśmiechnęłam się. Usiadłam przy stoliku i spojrzałam wyzywająco w jego oczy. Niall patrzył na mnie poważnie, ale jego postawa dodawała mu odrobinę niepewności. Czyżby myślał, że zadrwiłam z niego?
-No, bo to taki dzień przemyśleń, a gdy myślałam o tym dłużej to doszłam do pewnych wniosków.
-Jakich?
-Od pierwszego spotkania nawiązaliśmy nić porozumienia. Może cieniutką, ale jednak. Potem pomogłeś mi wiele razy, na przykład wyłowiłeś mnie z jeziora. Co było akurat dziwnym trafem. Wyliczać dalej? Lista jest bardzo długa.
-Wiem co się wydarzyło i w większości jakby... hm... sam chciałem, żeby do tego doszło.
-O czym mówisz?
-No, wiesz... nad jeziorem miałem na ciebie oko. Cały czas. Potem te wypady na miasto i sprawa z Zaynem.
-Co wiesz ?
-Zayn chwalił się nam, że spędził z tobą... jakby to powiedzieć... upojną noc... no wiesz o co mi chodzi...
-Kiedy?
-Jakiś czas temu.
-A to ku*wa je*bana jego ma*! Mi też wciskał ten kit! Mi! Rozumiesz?! Jakbym nie wiedziała gdzie się szlajam do chole*y jasnej!
-Nie wyglądał jakby kłamał.
-Mi powiedział, że nieźle się spiłam i nic nie pamiętałam.
-Nam też.
-Nam, czyli?
-No mnie i reszcie zespołu.
-Nawet Liam w to uwierzył?
-Chyba, a co?
-Nic. A ty? Wierzysz?
-Nie wiem. A powinienem?
-Nie! Nie zrobiłam niczego takiego! Wiedziałabym o tym!
-Dobrze. Zmieńmy temat.
-No to powiedz mi dlaczego na początku kręciłeś się przy mnie, a potem...
-Nie chciałem? No, bo dowiedziałem się od Zayna o tym wszystkich i nie chciałem zarywać do tej samej dziewczyny co mój przyjaciel. Rozumiesz? Bo my, mężczyźni mamy taki swój regulamin niepisany, a ja staram się go przestrzegać. W końcu i tak nie wiadomo czy ten cały "związek" przetrwa, a przyjaźń jest na całe życie.
-To było głębokie - powiedziałam śmiejąc się z jego filozofowania.
-Nawet ja mam czasami swoje momenty.
-To był wielki moment.
-Dziękuję za uznanie, ale tak na serio, to podobałaś mi się. Może chciałem coś więcej, ale teraz nie jestem już tego tak pewien.
-Przez Zayna
-Tak
-Zapewniam cię, że nie ma nic między nami. Nie wiem jak on to czuje, ale z mojej strony nie ma nic. Na pewno.
-Ale czy to coś zmienia?
-Nie wiem. Ja pokazałam na co mnie stać.
-Nadal czuję w ustach smak gumy miętowej.
-To taki gratis.
-W takim razie poproszę więcej.
-Słucham?
Niall wstał z krzesła, podszedł do mnie, lekko przykucnął aby zrównac nasze twarze i powiedział:
-Zostaniesz moją dziewczyną? Proszę?
-Aaaa... Tak szybko to załatwiłeś?
Nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie wyczekująco.
-Dobra, moja odpowiedź to : TAK! - uśmiechnęłam się do niego wyszczerzając wszystkie zęby, aż zabolały mnie policzki.
Niall w odpowiedzi zbliżył twarz i... pocałował mnie! Ale jak! Hmmm!!! To nie było zwykłe mizianie się, ale najprawdziwszy pocałunek.
Jeden z tych, które zapamiętuje się na całe życie.
Jeden z tych, które widzisz na ekranie telewizora i marzysz, aby taki przeżyć.
Jeden z takich, o którym nie powiesz przyjaciółce, bo jest zbyt intymny, zbyt prywatny, zbyt TWÓJ.
Jeden z takich, że podczas niego widzisz jak stoicie przy ołtarzu.
Jeden pocałunek, a można wymyślić tyle porównań.
Przez ten jeden gest poczułam się jakbym była jedyną dziewczyną na świecie.
Radzę wam, nie próbujcie z byle kim. Czekajcie. Czekajcie i jeszcze raz czekajcie. W końcu znajdziecie tego doskonałego i jedynego. Może nie ułożycie z nim życia, ale będziecie mieli co opowiadać wnuczkom na starość. Cały czas będziecie mieć wątpliwości czy dobrze robicie. Ja też tak mam. Teraz czuję się jakbym była w siódmym niebie, ale co powiem na to jutro? Przecież on wyjedzie znów w trasę koncertową, czy gdziekolwiek indziej. Nie będę go widziała tyle miesięcy. Ale wiecie, co? Nie obchodzi mnie to. Jak przyjdzie mi o tym myśleć to wtedy zacznę to robić. Teraz postaram się uczynić tych kilka pozostałych wspólnych miesięcy szczęśliwymi. Oczywiście jeżeli Niall wróci ze mną do Polski.



poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 28

-Ta dziewczyna to ty!
Byłam już na schodach. Gwałtownie odwróciłam głowę. Wkurzyłam się. Jak on śmie?! Podeszłam do niego. Uderzyłam go w twarz dłonią. Mocno, aż odskoczyła w drugą stronę. Zdziwiony dotknął policzka z którego ciekła krew. Najwyraźniej rozcięłam mu skórę pierścionkiem.Sięgnął do mojej dłoni i przyjrzał się srebrnemu kółku. Zdjął go i cisnął na ziemię.
-Dlaczego mnie uderzyłaś?
-Wygadujesz bzdury! Mówisz, że byłam zdolna do stosunku z kim takim... takim...takim... jak...TY!
-Teraz to mówisz? Gdy to robiliśmy, chciałaś mnie!
-Nie wierzę ci! Kłamiesz chamie!
-To jak mam cię przekonać? Powiedzieć, że masz pieprzyk na tyłku? Bo masz tak?
-Eeee... Tak. Ale wiele osób też ma!
-Nosisz biustonosz C?
-To akurat mogłeś powiedzieć bez dotykania!
-Dobra. Pamiętasz może imprezę? Dużą? Byliśmy na niej po tym co się stało. Tańczyłaś z jakimś typkiem cały czas. Przedstawiał się nam, ale zapomniałem. Przystojny, niebieskie oczy, wysoki. Twój typ.
-Skąd wiesz jaki jest mój typ?
-Najwidoczniej tak, bo kleiłaś się do niego cały wieczór.
-Och, zamknij się w końcu!
-To jak mam ci to wytłumaczyć?!
-Nie masz czego. Nic nie miało miejsca. Koniec i kropka. - Zayn spuścił głowę z rezygnacją.
-Idź już - powiedział cicho.
-Nie próbuj nawet wciągać mnie w tą twoją głupią grę. - Odwróciłam się i bez słowa odeszłam. Oddalając się od niego powiedziałam - Pojutrze wyjeżdżam do Polski. Nie wiem czy chcę, żebyście jechali ze mną. - Nie czekając na jego odpowiedź szłam dalej. W drodze myślałam tylko o obowiązkach i załatwieniu wszystkich spraw przed odjazdem. Lista była krótka.

Po godzinnym spacerze dotarłam do Larrego. Na szczęście był już w swoim domu. Całkowicie bezpieczny i odcięty od świata. Nie było nikogo w domu oprócz starszej gosposi. Przywitałam ją szybkim skinieniem głowy. Zdjęłam buty i pobiegłam do pokoju kolegi. Przyłapałam go akurat na czytaniu jakiejś książki.
-Chyba wszystkie psy pozdychają. Ty czytasz książkę? Teraz już mogę umrzeć szczęśliwa, że poznałam choć jedne twoje,  normalne hobby. Zawsze myślałam, że czytasz jakieś playboye w wolnym czasie. Moje wyobrażenie o tobie właśnie zachwiało się w posadach. - Po krótkim monologu podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
-Za co droga Pani ofiarowujesz mi tak drogocenny dar?
-Ach, już wiem jakie ty książki poczytujesz. Romanse historyczne, co? Czyli jednak się nie zmieniłeś.-Larry wzruszył ramionami i powiedział tylko:
-A czym to się różni od playboya? W książce przynajmniej mogę sobie co nieco wyobrazić, a w czasopiśmie to patrzę się jak idiota na mały kawałek zdjęcia.
-Taaa, bo wolisz czytać pornole! Ty zboczuchu!
-Dobra, dobra, jak tak bardzo chcę to pożyczę ci tą książkę.
-Nie, dziękuję. Mam swoją kolekcję. - Larry błysnął uśmiechem. Przeczesał palcami włosy i wskazał dłonią na krzesło - Usiądź - powiedział.
-Więc - kontynuował - co się porobiło w wielkim świecie, że zapragnęłaś odwiedzić starego druha?
-Serio, przestań tak mówić.
-Ale, czyż to nie jest pociągające?
-Może, ale dla mnie nie.
-Spoko. To co chciałaś?
-Pożegnać się. Wyjeżdżam. - spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, ale nic nie powiedział.
-Wrócisz za rok?
-Pewnie tak.
-To...spoko.
-Może za rok zaczniemy od nowa.
-Było by mi miło. Kilka dni osamotnienia podziałały mi na psychikę. Przemyślałem co nieco.
-Tak?
-Ale teraz nie chcę o tym gadać. Może za rok zmienię się dostatecznie bardzo na zwierzenia, malowanie paznokci i gadanie o chłopakach.
-Ha, ha ha. Damski świat, oparty jest na bardziej stabilnych filarach niż sobie z tego zdajesz sprawę. Nie gadamy tylko o płci przeciwnej wymyślając jak by tu sobie podogadzać w łóżku.
-A my marzymy, żeby sobie podosadzać i tyle. Prosta i nieskomplikowana chemia.
-Chemia jest tylko pomiędzy zakochanymi. Gdy robisz to z właściwą osobą, to gwiazdy spadają z nieba i ziemia się trzęsie.
-Skąd wiesz? Myślałem, że jesteś niewinną dziewczynką.
-Już nie taką niewinną.
-Czyżby coś się stało przez te kilka dni.
-Ach, nie chcę mi się o tym gadać.
-Jak sobie życzysz.
Zapadła krępująca chwila ciszy. Wymieniliśmy krótkie spojrzenia. Odwróciłam się pierwsza, zawstydzona.
-To kiedy dokładnie jedziesz? - W myślach podziękowałam mu za zmianę tematu
-Pojutrze o północy. Powinniśmy po południu być na miejscu.
- Brzmi fajnie. Móc sobie podróżować.
-Tak. Można oderwać się od problemów.
-Przydałoby się.
-Akurat twoje życie wygląda bezproblemowo. Mając takich rodziców. Troszczą się o ciebie. Kochają cię.
-Jasne. Kochają na odległość. Ojca widziałem parę dni temu.
-Moi rodzice też tacy są. Pojechali na plażę nudystów, mnie wysłali tutaj i nie dają oznak życia od dłuższego czasu. Ciotka uspokaja mnie mówiąc, że to nie jest ich pierwszy raz. Że wszystko będzie dobrze. Ale czy normalni rodzice hasają roznegliżowani po plaży?
-Już wolałbym mieć takich rodziców, a nie moich.
-No widzisz, mamy różne punkty widzenia.
-Po prostu mamy różne charaktery.
-Ale jednak potrafimy się dogadać. - uśmiechnęłam się do niego
-I do tego też mogło dojść.
Położyłam się na łóżku obok niego i podniosłam książkę którą czytał. Na widok okładki prychnęłam.  Zobaczyłam na wpół rozebraną parę połączoną w pocałunku, stojącą  na szczycie góry. Za nimi rozciągała się panorama pięknej doliny, prawdopodobnie wiosną.
-Trochę to banalnie wygląda - powiedziałam do Larrego.
-Mi się tam podoba. Kiedyś zrobię sobie takie same zdjęcie.
-Tylko po to żeby po chwili zabić się schodząc w dół.
-Nie. To nie byłby mój pierwszy raz.
-Chodziłeś już po górach?
W odpowiedzi kiwnął głową nic nie mówiąc.
-No to jestem pod wrażeniem. Cholera, myślałam, że nie ryzykujesz, aż tak bardzo. Wyglądasz mi raczej na grzecznego chłopca. A te twoje niebieskie oczy jeszcze bardziej utrzymują mnie w tym przekonaniu.
-Już ja sobie myślę co ty wyobrażasz.
-Zdziwiłbyś się czasami jakie myśli chodzą mi po głowie.
Larry uśmiechnął się pod nosem i założył ręce za głowę i  w tak wielce kuszącej pozycji spoglądał na mnie. Nie mogę ukryć tego, że wyglądał bardzo apetycznie. Cóż poradzę, ale mam słabość do chłopców z niebieskimi oczami. W tej chwili mogłam mu wybaczyć wszystkie złe postępki. Nawet te groźby. Och, dlaczego akurat w tej chwili okazałam słabość. Pomyślałam o wszystkich mężczyznach obecnych w moim życiu. Jak na tak młodą osóbkę mogłam pochwalić się jako takim zainteresowaniem płci przeciwnej. Gdy wpadałam w tarapaty zawsze znajdował się jakiś książę na rączym koniu, który w wielkim stylu uratuje mnie. Zazwyczaj to był Niall. Nie Zayn, nie Larry, nie Klaus. Ale ten blondynek z kolorowymi oczyma. Poznałam go jako pierwszego. Od paru miesięcy nawiązaliśmy skomplikowaną relację. To nie do końca była przyjaźń, może raczej delikatne zauroczenie z mojej strony, ale z jego? Nie wiem. Nigdy nie zbliżyliśmy się dostatecznie, aby spróbować czegoś więcej. Dlaczego po dłuższym czasie uświadomiłam sobie tak ważny fakt? Może to właśnie Niall mógłby uszczęśliwiać mnie każdego dnia. Związek pomiędzy małolatami jest bardzo chwiejny. Oboje jesteśmy młodzi i porywczy. Od samego początku nic nie byłoby pewne na 100%. Zaśmiałam się na głos. Od kiedy to ja chcę mieć chłopaka?! Jak ja się zmieniłam. Pokręciłam głową z niedowierzania.
-Co jest? - zapytał Larry
-Nastąpiła ta oto niezapomniana chwila, w której zgadzamy się ze sobą - skłamałam szybko.
-Dziwne, co?
-Nawet nie wiesz jak.
Kolejna chwila ciszy.
-Lubię wątróbkę - powiedział chłopak. Uśmiechnęłam się do niego.
-Ja też. I do tego fura smażonej cebulki. Mmmmm. Palce lizać. Ale myślałam, że mało osób to je w ogóle.
-Ja mam to już w krwi. Moja ciotka faszerowała mnie jak byłem mały to się przyzwyczaiłem i z czasem mi posmakowało. Moje dzieci też to pewnie będą jadły.
-Oj, ty już nie bądź taki pewny siebie kolego.
-Pomarzyć zawsze można.
-Tak, zawsze, bo tylko to na pozostało. Nadzieja matką głupich co nie?
-Ahammm...
-Co będziesz dziś robił? Tylko czytał?
-Nie wiem. Zostało mi jeszcze ponad połowa, więc pewnie poleniuchuję i tyle, a ty?
-Muszę pożegnać się z kilkoma znajomymi i do domu.
-Jakże ciekawe zajęcie.
-Wszystko z dobrego wychowania.
-Taa, sory, ale czy mogłabyś już iść? Zaraz powinni wrócić rodzice, a nie chcę słuchać ich głupich aluzji co do tego że była u mnie dziewczyna.
-Co? Fuuu! Łeee!
-No co? Oni tacy są. Kochani, ale równocześnie upierdliwi.
-Dobra, no to spadam.
Wstałam i podeszłam do drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i posłałam całusa w powietrzu, a on jakby go złapał i przyłożył sobie dłoń do policzka. Wybiegłam szybko z domu. Zostało mi jedynie spotkać się z Niallem. Umówiliśmy się w kawiarni. Dokładnie tamtej, gdzie spotkaliśmy się pierwszym razem. To był mój warunek. Szłam radośnie przez miasto. W podskokach pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od Nialla. Gdy weszłam do knajpki zamówiłam colę i ciastko czekoladowe. Zapłaciłam i szybko poszłam wgłąb pomieszczenia. Znalazłam go odwróconego do mnie plecami. Najwyraźniej ciekawiły go bardzo serwetki, które próbował składać z tak mizernym rezultatem. Zasłoniłam dłońmi jego oczy i zapytałam podekscytowana:
-A któż to? Hm?
-Aj, aj, aj, nie wiem! Może Harry?
-Nie, durniu! To ja!
Szybko odwrócił się w moją stronę z ogromnym uśmiechem. Zbliżyłam szybko twarz do jego i dałam szybkiego całusa w policzek. Jednak po chwili zastanowienia przycisnęłam usta do jego, całując powoli sprawdzałam czy pozwoli mi na więcej. Nie mogąc wytrzymać dłużej dmuchnęłam delikatnie w usta, które za sprawą różdżki otworzyły się i mogłam bawić się odważniej. Na początku delikatnie i ostrożnie. Niall jęknął delikatnie i zaczął całować mnie z równie wielką pasją. Wplątał palce we włosy i przyciągnął bliżej. Nie wiem ile czasu to trwało, ale było bosko. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie dyszeliśmy ciężko. No może trochę odrobinę za dużo się ślinił, ale i tak to pikuś w porównaniu z całokształtem. Usłyszałam jedynie jak zadał szeptem jedno krótkie pytanie:
-Dlaczego teraz?



wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 27

Zapukałam do drzwi. Po chwili Zayn mi je otworzył. Uśmiechnęłam się do niego słodko, nawet aż za bardzo. Weszłam do środka i usiadłam na kanapie. On obok mnie. Przysunęłam się do niego bliżej. Położyłam dłoń na kolanie i spojrzałam głęboko w oczy.
-Co ci się stało? - zapytał
-Niiic. Ładnie dziś wyglądasz. Pasuje do ciebie ta niebieska koszulka.
-Aha. Dzięki. Jeszcze raz zapytam. Wszystko w porządku? - wyglądał jakby zobaczył UFO
-Jak już mówiłam. Świetnie dziś wyglądasz. Co porobimy?
-Może obejrzymy jakiś film?
-Tak. Masz może jakąś komedię romantyczną? - w tej chwili spojrzał na mnie tak wielkimi oczami, że musiałam się uśmiechnąć.
-Nie wiem. Zaraz coś się znajdzie.
Zayn włączył jakiś niemiecki film, ale z angielskimi napisami. To dobrze. Usiadłam jeszcze bliżej jego. Położyłam głowę na jego piersi i oglądaliśmy. Serce biło mu jak szalone. Czyżby się denerwował lub stresował? Przecież lubił jak jesteśmy blisko, nawet bardzo blisko. Co się stało z tym pewnym siebie chłopcem? Chcąc go jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi położyłam dłoń na jego brzuchu i powoli przesuwałam raz w dół raz w górę. Dotknęłam delikatnie guzika od spodni. Delikatnie w tej chwili podskoczył i złapał za moją rękę. Pocałował czule i położył z powrotem na kolanie. Zaśmiałam się cicho. Raptem tak zniewieściały się zrobił? A w lesie to lubił hasać nago. Zaczęłam śmiać się na głos i podskakiwałam na kanapie. Usiadłam i uparłam się wygodnie. Śmiałam się coraz głośniej.
-Oj nie wierzę. Zayn, Zayn, Zayn. Chłopie co z tobą? W jednej chwili atakujesz mnie, a gdy ja to robię to prawiczka zaczynasz udawać. - Chłopak zrobił się cały czerwony na twarzy i odwrócił gwałtownie głowę. Udawał, że ogląda film. Hmmm... co by tutaj zrobić? Jak go jeszcze zawstydzić? Musi sobie zdać sprawę, że mogę być także kobieca.
-Zaraz wracam, idę do łazienki. - nie wiedziałam co zrobić. Poszłam do tej łazienki. Krążyłam po niej i myślałam. Zamoczyć ubrania i potem założyć coś z jego szafy? Nie. Głupie i dziecinne. Zacząć krzyczeć i udawać, że tu jest pająk? Nie.Nadal nie miałam pomysłu, co miałabym zrobić, żeby przykuć uwagę Zayna. Stanęłam przed zlewem. Włączyłam wodę, żeby Zayn nic nie podejrzewał. W tym momencie spojrzałam w lustro, które wisiało zaraz nad kranem. Zdałam sobie wtedy sprawę z tego co ja tak właściwie robię. Przecież Zayn to mój przyjaciel...no niby Natalie też, ale z Zaynem znamy się tyle czasu...nie mogę mu tego robić...jakim ja jestem człowiekiem - myślałam. 'Gryzłam' się z sumieniem...w końcu zrozumiałam, że nie mogę tak dłużej..Wybiegłam z łazienki wprost do pokoju Zayna. Ku mojemu zdziwieniu Mulat spał...jak małe dziecko...wyglądał tak beztrosko...to sprawiło, że chęć opowiedzenia mu całej sytuacji wzrosła. Usiadłam obok Zayna i położyłam swoją rękę na jego kolanie, żeby się obudził. Po chwili jego oczy się otworzyły. Spojrzałam w nie w delikatnie się uśmiechnęłam.
- Zayn...bo ja muszę Ci coś powiedzieć - mówiłam z pewnym smutniem w głosie
- Słucham Cię .
- No bo to wszystko...i te mizianie i migdalenie się do Cienie, to tylko dlatego, że Natalie...
- Natalie co ? - nie dał dokończyć
- Natalie prosiła mnie właśnie o taką przysługę...żebym Cię w sobie rozkochała, a potem rzuciła i żebyś czuł się tak samo jak ona teraz...
Zayn spuścił głowę...widać było, że trochę go to podłamało...po chwili powiedział:
- Nie mogę w to uwierzyć...to na pewno nie prawda !
Pokiwałam głową. Znowu zapanowała cisza.
- Ale dlaczego mi to powiedziałaś ? - w końcu powiedział Zayn
- Jesteś moim przyjacielem...i to jednym z najlepszych...nie chciałam być taką suką...chcę być z Tobą szczera i lojalna wobec Ciebie.
Zayn się uśmiechną i delikatnie mnie przytulił.
- Wiesz co ? - zapytał
- Coo ???
- Proponuję Ci pewną zmianę planów..
- Yhyyyy ?
- Zróbmy tak, żeby to Natalie była o nas zazdrosna...zemścijmy się na niej !
- Niee...Zayn... nie, proszę Cię...ja już mam dosyć tych wszystkich przysług i tego wszystkiego...
- No proszę...bardzo proszę...
- Zayn, NIE !
- Anka ! no proszę...powiem wtedy z kim zdradziłem Nat...
- Nie....
- No proszę przemyśl to...proszę...
- Dobrze..przemyślę to....daj czas.
- Dobrze- powiedział cicho Mulat
-Dlaczego ci na tym tak bardzo zależy, hm?
-Nie lubię jak ktoś próbuje mnie zniszczyć.
-To nie pomyślałeś może o tym, żeby okazać się mądrzejszym i odpuścić tej małej zołzie?
-Aż takim dobrodusznym człowiekiem w ciągu sekundy to stać się nie mogę.
-Ale miło spróbować.
-Może. W przyszłości spróbuję wykształcić u siebie bardziej humanitarne cechy. Na razie jestem samolubny i świetnie mi z tym. Jeżeli będę miał dziewczynę...-Zayn spojrzał na mnie znacząco - to wtedy odpuszczę i postaram się zmienić.
-Czy ty... hm...szantażujesz mnie właśnie?
-Nie! Podsuwam ci właśnie pomysły na uczynienie świata lepszym, czyli pozbawienia go jednego hipokryty...MNIE - uśmiechnął się
-Dlaczego ma mi zależeć na reszcie świata?
-Bo jesteś altruistką?
-Skąd ten pomysł?
-Rozmawiałem z twoją przyjaciółką i dowiedziałem się, że pomagasz w stołówce dla bezdomnych, wyprowadzasz psa starszego sąsiada, zajmujesz się niepełnosprawną kuzynką, jesteś przewodniczącą szkoły, doglądasz mają...
-Dobra, starczy!
-No, co? Prawda w oczy kole?
-To pomoc obywatelska i tyle, a co do twojej propozycji, to nie zgadzam się w dalszym ciągu.
-Jak wiesz, zdradziłem ją.
-Nie ośmieszaj się.
-Wiesz z kim?
-Nie, dziękuję.
-Heh, ale gdybyś wiedziała, to zdziwiłabyś się bardzo.
-Ta rozmowa jest wystarczająco dziwna.
-Jak się zgodzisz, to ci powiem.
-Nie obchodzi mnie twoje życie intymne.
-A powinno
-Nie, wcale nie. Raptem znasz mnie kilka tygodni, czy tam miesięcy i już wymagasz nie wiadomo jakich poświęceń. Masz jakąś godność człowieku?
-Mam, więc proszę o pomoc. Właśnie ciebie.
-A co z resztą damskiej populacji? Przecież jesteś wręcz rozchwytywany przez podniecone fanki. Tak ochoczo pragną choć dotknąć twojej koszulki, a jeżeli je przytulisz to padają martwe.
-Nie obrażaj moich fanów. To już niemiłe. Nie zrazisz mnie do siebie.
-Co, prawda w oczy kole? Hm?
-Prawda? Że mnie kochają? Zazdrosna?
-Nigdy w życiu. Mam już swój mały Fun Club.
-Doprawdy?
-Kilku, napakowanych, seksownych mężczyzn. - spojrzałam na niego. Zayn ścisnął zęby i spojrzał ze złością na mnie. Oj, zdecydowanie zazdrosny.
-Nie obchodzi mnie z kim chodzisz do łóżka.
-Mnie też, więc nie mieszam się w twoje relacje z Natalie.
-Dlaczego więc zgodziłaś się dla niej?
-Kobieca solidarność.
-Każdy ma na to inną definicję.
-Jak tam sobie chcesz, ale ja i tak nie zgadzam się. Zakończę umowę z Natalie, ale nowej nie będę zawierać. Zwłaszcza z tobą.
-Czy wyglądam, aż tak obrzydliwie, że nie chcesz mnie całować? Wiesz co, moja samoocena właśnie spadła. A to wszystko dzięki tobie, przyjaciółko.
-Nie zamierzam się litować nad tobą.
-Odpowiedz na pytanie
-Nie wiem, nigdy nie chciałam ciebie pocałować. To tak jakby migdalić się z bratem. Trochę obrzydliwe.
-A chcesz spróbować?
-Nie, dzięki. - szybko wyciągnęłam dłonie w geście " STOP!!!"
-Niektóre dziewczyny mówiły, że jestem w tym mistrzem.
-Nie. - spojrzałam na zegarek i powiedziałam - Muszę już spadać. Do zobaczenia kiedyś.
-Czekaj! - szybko wstał - to jak zgadzasz się?
Zatrzymałam się przy drzwiach i wyrzuciłam ręce w górę. Matko ratuj!
-Nie! Ile razy mam ci to powtarzać? - otworzyłam drzwi. Krzyknęłam - Cześć!
Zayn zaczął krzyczeć za mną:
-Pewnej nocy zdradziłem Natalie. Zrobiłem to spontanicznie. Ona była pijana i nic nie pamięta. Ja byłem lekko podchmielony i pamiętam większość. Ta dziewczyna to...

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 26

#Anna

Otworzyłam oczy. Głowa miała mi zaraz eksplodować. Zaczęłam ją delikatnie masować. Coś za moimi plecami chrapnęło. Podskoczyłam przestraszona. Szybko spojrzałam do tyłu. Zobaczyłam słodko uśmiechającego się Harrego. Był w samej bieliźnie. Spojrzałam na swoje ciało. Ale dlaczego też jestem w pół naga. Mam na sobie jakąś bieliznę w idiotyczne cukierki! Jak dziecko! To pewnie sprawka Nialla lub Łucji! Dobra potem to wyjaśnię.
-Dlaczego jesteśmy prawie goli? - zapytałam się Harrego
-Hmmm...Może doszło do czegoś - odpowiedział z nieudawaną satysfakcją. Spojrzałam na niego i jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Jego osoba jakoś mnie nie pociąga nawet gdy jestem trzeźwa i myślę racjonalnie. Czyżby po pijaku to się zmieniło?
-Skąd to wiesz?
-Jak widać. Leżymy razem w jednym łóżku prawie nadzy. Co tu jest więcej do rozumienia?
-No widzisz. Prawie nadzy, ale nie do końca. Czyli do niczego nie doszło. Idę stąd.
Wstałam z łóżka. Złapałam szybko jakąś spódnicę z szafki obok i szybko nałożyłam. Zapewne Harry przyglądał mi się cały czas, więc robiłam to wszystko na siedząco. Ubrałam jeszcze jakiś top. To tyle. Spojrzałam do tyłu. Chłopak leżał na plecach i wpatrywał się w sufit.
-Już się ubrałaś? - powiedział. Zdziwiłam się. Każdy opisuje go jako zboczonego nastolatka nie stroniącego od alkoholu i używek, a tu rapem taki gentelman. Jestem pod wrażeniem. Może jednak zmieni się moja opinia co do niego. Zobaczymy.
-Tak, może pójdziesz ze mną i przygotujemy razem śniadanie?
-Dlaczego nie. Ok. Poczekaj tylko się ubiorę.
Odwróciłam się i czekałam. Słyszałam szelest zakładanych ubrań. Zgrzyt zamka i ...
-Dobra już chodźmy.
Gdy weszliśmy do salonu nie doznałam jakiegoś zdziwienia. Gdzieniegdzie leżały pojedyncze butelki po piwie. Podłoga była umyta. Ogólnie mieszkanie chyba ktoś tu posprzątał.
-Halo! Jest tu ktoś? - żadnej reakcji
Poszłam do kuchni i łazienki. Nikogo tu nie ma. Poszłam do sypialni ciotki. Otworzyłam drzwi i zaczęłam się śmiać. Niall, Louis i Liam spali razem. Na jednym łóżku. Przytuleni do siebie. Liam w środku był przyduszany przez Louisa. A Niall miał taką minkę. Nie mogłam dłużej.
-Harry! Chodź tu! Szybko! - krzyknęłam
-Co jest? - podszedł do mnie.
-Spójrz. Czy to nie wygląda co najmniej dziwnie?
-Dla mnie raczej zabawnie. - Harry uśmiechnął się pod nosem.
-Budzimy ich? Czy mogą pospać dłużej? - spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem
-Może jak zrobimy śniadanie to wtedy ich obudzimy. Co?
-Dobra. Chodźmy.
Przy robieniu śniadania dobrze nam się rozmawiało. Śmialiśmy się i dokazywaliśmy. Zrobiliśmy całą tonę kanapek, jajecznicę i herbatę. Poszliśmy ich obudzić. Gdy weszliśmy do pokoju Liam już nie spał. Miał otwarte oczy i patrzył błagalnie na nas.
-Ktoś tu już nie śpi. - powiedział Harry
-No w końcu obudziliście się. Zaraz się chyba uduszę. Szybciej ich zbudźcie. Ja nie dam rady.
-Heeej! Wstawać! - krzyknęłam. No i nic. Zaczęłam wrzeszczeć jak dziewczyna z horroru. Piskliwie i przeraźliwie głośno. To zawsze się sprawdza. No i miałam rację. Chłopcy usiedli na łóżkach i nie wiedzieli gdzie są. Uśmiechnęłam się.
-Co się stało? - powiedział Louis?
-Chodźcie na śniadanie. A wiecie gdzie jest Łucja? - powiedziałam
-Tu jestem! - krzyknęła Łucja i podniosła się. Leżała koło łóżka na podłodze.
-I całą noc tam spałaś? - powiedział Niall
-Nie pamiętam za bardzo jak tam się znalazłam, ale musiałam, bo wy zajęliście całe łóżko!
-Chodźcie na śniadanie. Czeka już w kuchni. - powiedziałam
-To co my wczoraj robiliśmy? - powiedział Louis 
- Piliście jak idioci. Idziemy? - zapytał Liam
Miałam dość wysłuchiwania ich idiotycznych pytań. Poszłam do kuchni i zaczęłam jeść śniadanie. Po chwili dołączył do mnie Liam.
-Dlaczego oni jeszcze nie zeszli? - zapytałam
-Chyba nie są jeszcze głodni.
-Wiesz może jakim cudem znalazłam się w łóżku z Harrym?
-Tak, a co nic nie pamiętasz?
-To przez procenty. Powiedz mi.
-Wiec całą imprezę piłaś, grałaś w butelkę, całowałaś się z jakimiś kolesiami. Nawet z Harrym i Zaynem...
-Co? Naprawdę?
-Tak, zgadza się - spuściłam głowę
-Ale ona ma przecież dziewczynę. On też był upity?
-Nie.
-To dlaczego?
-Nie wiem. Widziałem jak wychodził do domu. Więc wracając do opowieści. To poszłaś z Zaynem do kuchni. Nie wiem co tam się działo.Potem on cię zaniósł do sypialni, a że spał tam Harry to już był naprawdę przypadek. Zapewne się upił i zaliczył zgon w twoim pokoju.
-A dziewczyna Zayna? Ona widziała to?
-Nie wiem. Nie widziałem jej potem.
-Kurcze, ale się porobiło. Mam nadzieję, że nie widziała tego. Co robisz dzisiaj?
-Idziemy z Dan do kina. Chcesz z nami?
-Nie, dzięki muszę posprzątać dom. Widzisz jaki tu syf? - kiwnął głową - No właśnie. Zajdę do was potem. Muszę pogadać z Zaynem.
-Spoko
Zjedliśmy śniadanie. Liam nie czekał na chłopaków i wyszedł. Oni i Łucja zaś po jakiejś godzinie zeszli z góry i bez śniadania poszli do centrum handlowego. Przynajmniej tak mi powiedzieli.
Zaczęłam sprzątać. Niewiele tego było, ale gdy wróci ciotka wolę, żeby podłoga błyszczała. Pewnie będzie jej głupio za te urodziny. No cóż, mi było bardzo miło. Ktoś zapukał do mieszkania. Wyłączyłam odkurzacz i otworzyłam drzwi. No tak, Natalie. Pewnie się dowiedziała. To mój tyłek jest już stracony.
-Proszę, wejdź. Co tam?
-Musimy pogadać - powiedziała i usiadła na kanapie.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki.
-Dobrze, to co się stało?
-Zayn mnie zdradził - oczy mi się rozszerzyły - Na początku zdradził, a na imprezie zerwał ze mną. Twierdził, że mnie nie kocha. Ale ja wiem, że to nieprawda. Zaczął mnie wyzywać, zachował się tak bestialsko, że nie spałam całą noc. - Natalie zaczęła płakać - Kocham go. Jak on mógł tak mnie potraktować. No jak?
-To dziwne. Zayn jest miły i kulturalny. Jakim cudem tak się zachował?
-Nie wiem. Potraktował mnie jak szmatę. Zużytą po prostu wyrzucił. Pomóż mi. Proszę.
-Ale jak?
-Pomóż mi zemścić się na nim.
-Nie.
-Jak to nie?
-Nie. On nic złego mi nie zrobił. Mogę pomóc ci uporać się ze stratą, ale nic więcej.
-Proszę, czy on czasami nie zachowywał się nieuczciwie wobec ciebie?
-No, tak ale to tylko czasami.
-Nie usprawiedliwiaj go! Czy twoim zdaniem on jest w porządku?!
-Czasami.
-Więc może jednak zaangażujesz się?
-Nie. Koniec i kropka.
-Więc zacznę szukać tej dziewczyny, z którą on mnie zdradził. Zapewne to jedna z tych, które były na imprezie. Mam zawężone pole poszukiwań. Nawet lepiej. - kurde, nie! Przecież on całował się ze mną! Za to mi się na pewno dostanie, gdy ona się dowie.
-I co jej zrobisz?
-Postaram się, żeby cierpiała długi czas.
-Ale dlaczego nie chcesz załatwić tego z nim polubownie?
-Bo nie! Zrobił ze mnie idiotkę! Mój honor też ma swoją cenę! To jak? Pomożesz mi czy nie? - nie wiedziałam co tej wariatce odpowiedzieć. Nie chcę być posądzana jako dziwka, gdy bo gdy dowie się o całowaniu, to potem zapewne pomyśli, że on zdradził ją ze mną. I co wtedy?
-Dobrze, ale na czym ma to polegać?
-On się w tobie zakocha, a potem go rzucisz, tak samo jak on mnie. Nie musisz iść z nim do łóżka, nic podobnego. Po prostu  musisz wkupić się w jego łaski bardziej niż teraz. - to będzie łatwe. Do tej pory kleił się do mnie jak dziecko do cukierków. - Będziesz udawała zakochaną i szczęśliwą. Nadejdzie odpowiedni moment i go rzucisz! To będzie najcudowniejszy dzień w moim życiu! - psychiczna baba. No to tyle.
-Dobrze, zgadzam się. Możesz już iść. Muszę dokończyć porządki. Zadzwoń wieczorem. Może postaram się z nim dziś spotkać. Pa - otworzyłam drzwi. Natalie uścisnęła mnie na pożegnanie. Mało nie zwymiotowałam. Jakoś nie lubiłam jej od samego początku. Nie wiem co zrobić. Czy działać według jej planu. On mnie za to znienawidzi. Może potem wszystko jakoś się samo rozwiąże. Na razie trzymam się planu. Nie chcę ryzykować. Gdy skończyłam sprzątać ubrałam się i poszłam do Zayna. Czas działać.














niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 25

Ciotka wyszła, a impreza toczyła się dalej. Jak się tak przyjrzeć, to zabawa trwała już trochę czasu, bo niektórzy byli trochę pijani. Widziałam, że z chłopaki z 1D całkiem dobrze się bawili. Wszyscy ?! Niee ... nie widziałam nigdzie Harrego i Liama. Dobra koniec tych rozmyśleń. Lecę się przebrać.Wparowałam do pokoju i szybko zdjęłam ubrania. Gdy stałam przed lustrem szafy i mierzyłam ubrania, do pokoju wszedł Harry. Byłam tylko w staniku i majtkach, więc kiedy zobaczyłam Harolda szybko złapałam leżący obok koc i się nim owinęłam. Hazza zaraz zaczął to komentować:
- Uuuuuu!!! Nie zakrywaj się tym kocem. Pokaż trochę ciałka - bełkotał
- Ty zboczeńcu - odpowiedziałam z uśmiechem - myślisz tylko o jednym, ja nie wiem, jak można zatruwać sobie głowę tak zboczonymi myślami - zaczęłam się śmiać. - a tak w ogóle to gdzie byłeś ?
Jednak Harry zapewne już tego nie usłyszał, bo gdy się odwróciłam leżał na łóżku i cicho pochrapywał. Wyglądał komicznie. Jedna noga zwisała mu na podłogę. Tak samo jak ręka. Głowę miał śmiesznie wykręconą, a jego usta były otwarte.
Pewnie już nie nieźle upił. Podeszłam bliżej niego, by to sprawdzić. Powąchałam. O Matko ! Śmierdziało alkoholem i papierosami. A jednak miałam rację. Oj Harry, Harry, ale się urządziłeś.

* * *
Grzebiąc w szafie znalazłam bieliznę, której wcześniej nie było.Wyglądała dość dziwnie, ale też śmiesznie, bo miała przyklejone cukierki i lizaki i różne inne smakołyki. Do stanika doczepiona była kartka, na której pisało:
* Wiem, że to dziwny prezent, ale gdy tylko zobaczyłam go na wystawie pomyślałam o Tobie. Załóż go dzisiaj. W końcu to Twoje urodziny, przedwczesne, ale urodziny.
"Twoja kochająca ciotka Helga" *
Do kochająca powinna dopisać jeszcze szalona. Postanowiłam ją założyć. Wzięłam jeszcze ze sobą krótką sukienkę i poszłam do łazienki.
Przebrałam się i szybko wybiegłam, by się bawić! Rozejrzałam się dookoła. Było strasznie dużo ludzi. W pewnym momencie stanęli przede mną Lou, Liam, Niall i Zayn. Stanęli w rządku. Zapanowała cisza. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Robił się niezręcznie. Na szczęście zaczął mówić Niall:
- No więc Aniu, po pierwsze...
- Wszystkiego Najlepszego Wcześniej !!! - krzyknęli chórkiem chłopcy.
- Dziękuję, bardzo dziękuję, jesteście kochani! - mówiłam. Chciałam ich przytulić ale gdy rozłożyłam ręce, Liam powiedział:
- Czekaj, dziękować to będziesz nam później, a teraz popatrz!
Chłopaki odsunęli się od siebie robiąc szparę na środku, z której wyszła..O MÓJ BOŻE ! ŁUCJA !!!!
Rzuciłam się na nią jak wariat. Łzy płynęły mi po policzku ciurkiem. Nie mogłam nic powiedzieć, cały czas byłam w objęciach Łucji.
- Niespodzianka ! - powiedziała pierwsza.
- Najlepsza niespodzianka w życiu !- krzyknęłam - ale jak Ty się tutaj znalazłaś ?
- To wszystko dzięki nim - Łucja wskazała na chłopaków, o których istnieniu zapomniałam. - No i Harremu też, tylko, że go tu jakoś nie widzę.
- Zostawmy go, pewnie teraz śni mu się nie wiadomo co....Ale jak to? Co oni zrobili - pytałam rozkojarzona.
- Zadzwonili do mnie, byłam w ogromnym szoku. Powiedzieli, a mówiąc powiedzieli mam na myśli powiedział, a tak ściślej, to Niall, że jutro mam lot do Niemiec. Więc skrótem mówiąc zafundowali mi wycieczkę aż tutaj ...no i oto jestem .
Uśmiechnęłam się szeroko i płacząc ze szczęścia mówiłam 'Dziękuję' . Podeszłam do każdego z chłopaków, przytuliłam i pocałowałam w policzek.
- Znaczy, że prezent się podoba ? - powiedział zadowolony Louis
Ja pokiwałam tylko głową, nie mogąc nic powiedzieć.
Wyciągnęłam chusteczki i ogarnęłam się. Impreza trwała dalej. Razem z  Łucją siedziałyśmy na kanapie i gadałyśmy ze sobą jeszcze długi czas. Wypiłam kilka kieliszków wódki w jej towarzystwie. Widziałyśmy Zayna z dziewczyną całujących się na parkiecie. Kiedy Łucja poszła w tany z Niallem, ja postanowiłam się bawić jak nigdy. Pierwszą zabawą jaka się napatoczyła, była butelka w rozbierane. Cały czas piłam. No co 18 urodziny ma się tylko raz w życiu.

#Zayn
Kiedy Anna poszła grać w butelkę byłem zaszokowany. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Zakręcili chyba z 5 razy, a Ania była już tylko w samej bieliźnie. I to jakiej bieliźnie !!! W jakieś cukierki ! Nie bawiłem się za dobrze...ale za to ona....ona bawiła się w najlepsze. Potem przystąpiła do butelki, tyle że całuśnej. Kiedy tańczyłem z Natalie, cały czas na moim celowniku była Anka. Jeju, jakbym chciał zagrać z nią w tą butelkę. Ile bym dał, żeby jeszcze raz poczuć smak jej ust. Niestety była ze mną Natalie....czułem się jak na uwięzi. Późną nocą miałem już dość patrzenia na to jak Ania ślini się z chłopakami, których nawet nie znam. Byłem coraz bardziej zazdrosny, Nie czekając dłużej poszedłem do domu z wymówką, że źle się czuję.Natalie wybiegła za mną. Chyba mi nie uwierzyła. Kurde! Psychicznie nie wytrzymam jak zacznie się do mnie przymilać! Stanąłem i spojrzałem na nią.
-Nie mogę już dłużej! Rozumiesz! - krzyknąłem jej prosto w twarz
-Co się stało kochanie? - podeszła i chciała mnie przytulić, ale uciekłem jak oparzony.
-Wiesz jakie to trudne? Co? -nie odpowiedziała - No właśnie! Muszę ci to powiedzieć, że nie c...
-Chodźmy na górę. Zimno mi. - I poszła. Nawet nie czekała na moją odpowiedź. Co za .... Ja tam nie chce iść! Po co? Upić się i zrobić sobie wiochę? No po co? Nie mogłem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Usiadłem na chodniku i oparłem się plecami o ścianę budynku. Nie wiedziałem co zrobić. Myślałem i myślałem. Wstałem w końcu i żwawo ruszyłem do mieszkania. Muszę to skończyć natychmiast. Nie ma co się patyczkować. Wparowałem do środka. Natalie siedziała przy barze i popijała coś zielonego. Podszedłem do niej i powiedziałem prosto z mostu:
-To koniec. Nie chcę być z tobą. Mam dość twojego towarzystwa. Duszę się w "naszym" związku. Zgadzasz się na przyjacielskim rozwiązaniem sprawy? - Dziewczyna siedziała i patrzyła się na mnie. Nie wierzyła chyba w to co powiedziałem.
-Dlaczego? Znalazłeś kogoś innego? Przecież było nam dobrze.
-Wiem, ale nic nie trwa wiecznie.
-Pytałam, czy znalazłeś sobie kogoś innego!? Która to?
-Nieważne. Odpuść
-Zdradziłeś mnie. Tak? - Nie odpowiedziałem, bo to była prawda. Natalie nie może dowiedzieć się kim była ta dziewczyna i co dla mnie znaczy. Ona może jej zrobić krzywdę, a tego bym nie chciał.
-Myślisz, że jestem głupia i się nie domyślę?! Zobaczysz to jeszcze nie koniec. Będziesz błagał mnie na kolanach, żebym do ciebie wróciła! A ja ciebie kochałam! - krzyknęła i wybiegła z mieszkania.
Usiadłem przy stole i z wrażenia musiałem się napić. Byle czego, aby tylko z procentami. Z szklanką w dłoni odwróciłem się w stronę salonu i o matko! Co ja widzę! Anna całowała się z  Harrym! Przecież on spał! Przynajmniej tak ona nam mówiła! Nie mogłem nic zrobić! Zaciskałem dłoń na szklance. W końcu pękła zostawiając krwawą ranę na środku. Nie chciałem iść po apteczkę, więc dalej przyglądałem się widowisku. Anna była bosa i prawie goła. Jej bielizna kojarzyła mi się z Katy Perry teenage dream. A, co mi tam. Może będę miał okazję ją pocałować. Dołączyłem do gry. Anna uśmiechnęła się do mnie zalotnie. Albo mi się wydawało, bo alkohol zaczął mi huczeć w głowie. Na początku gra była nudna. Cały czas zdejmowałem ubrania i całowałem się z jakimiś obcymi mi dziewczynami. Ale w końcu nadeszła ta upragniona chwila. Uśmiechnąłem się tryumfalnie. Złapałem ją władczo za biodra i pocałowaliśmy się. Och! Jak ja długo marzyłem o tej chwili! Nie chciałem jej puścić. Anka delikatnie masowała mi plecy. Dotykała szyi i wplatała palce we włosy. A ja po prostu trzymałem ją w dłoniach jak największy skarb. Dla innych trwało to około minutę, ale dla mnie godzinę lub dwie. Cieszyłem się jak sześcioletni bachor, który dostał najsłodszego na świecie cukierka.
Cała sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Mi wciąż było mało. Odciągnąłem ją od gry i zaproponowałem drinka. Zaczęliśmy się całować na blacie w kuchni, przy zlewie, lodówce, przy drzwiach. Nie mogłem przestać, ale ona też nie była mi dłużna. Podałem jej więcej alkoholu, bo wiem jak on na nią działa. Anna mamrotała cały czas. Ledwo stała na nogach. Zacząłem się do niej dobierać, ale ona zemdlała w moich ramionach. Nie pozostało mi nic innego jak zanieść ją do łóżka. Gdy to zrobiłem. Pocałowałem dziewczynę w usta. Żałowałem, że nie jest przytomna. W tej chwili bylibyśmy w raju. Szkoda. Odrobimy sobie to kiedy będziemy już razem. Marzyłem o tej chwili, gdy zapytam się jej czy zostanie moją dziewczyną. To będzie niezapomniane przeżycie. Mam nadzieję, że się zgodzi. Mam dość tych imprez. Muszę trochę odpocząć, poszedłem więc do domu.


sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 24

 Ciotka z samego ranka mnie obudziła i kazała iść do szpitala. Mało brakowało, a siłą wypchnęłaby mnie w samej piżamie za drzwi. Zależało jej jak cholera, aby tylko ten mały syf nas nie wydał. Nie mogłam powstrzymać myśli i cały czas myślałam tylko o nim.
Szybko się ubrałam. Wrzuciłam do kieszeni kasę i wyszłam szybko z domu. Stojąc na dworze zauważyłam, że zaczyna padać deszcz, więc musiałam wrócić po parasolkę.Ciotka zdziwiła się, że wróciłam. Była bardzo zdenerwowana. Będę musiała jak najdelikatniej załatwić tą sprawę z Larrym. Wyszłam przed mieszkanie. No to teraz na dobre się rozpadało. Padający deszcz wielkimi strumieniami płynął wzdłuż krawężników. Ten widok nastrajał mnie nieco melancholijnie. Nie chciało mi się śmiać. Szłam ze spuszczoną głową do szpitala jakby na ścięcie. Mało brakowało, a bym się zaczepiła o własne nogi. Ziewałam cały czas.Im szybciej tam będę, tym szybciej wrócę. Wstąpiłam na chwilę do sklepu. Kupiłam jakieś kolorowe żelki dla tego idioty obłożnie chorego. Oby on się nimi udławił. Jak można być takim durniem i grozić komuś?! Myśli, że jest nie wiadomo kim! Cholerny przeszczep! Traktuje ludzi jak śmieci. Miałam ochotę napluć do tych żelek, ale jakimś cudem doniosłam je na miejsce. Zapukałam i weszłam do środka. Larry leżał na łóżku i czytał jakąś gazetę. Podeszłam bliżej do niego. Spojrzałam na okładkę. Matko co za zboczone dziecko, czyta Playboya w miejscu publicznym. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wyrwałam lekturę z jego dłoni. Zaczęłam się śmiać z niego i wyrzuciłam gazetę do kosza.
-Oddaj mi tą gazetę! Wyjmij ją z kosza i połóż o tutaj - powiedział i wskazał palcem na małą szafeczkę stojącą przy jego łóżku.
-Nie. Masz kupiłam to dla Śpiącej Królewny z wstrząśnieniem mózgu  - rzuciłam żelkami na jego brzuch i usiadłam na krześle stojącym jak najdalej od niego. - Może być?
-Ujdzie w tłumie. Co się stało, że humorek ci się poprawił? Zaczęliśmy używać sarkazmu, co mała?
-Cicho bądź! Zatkaj się tymi żelkami. - przyglądałam się jak próbował otworzyć opakowanie. Na mojej twarzy pojawił się mały złośliwy uśmieszek. Podeszłam do niego, wyrwałam mu z dłoni paczek i sama otworzyłam. Wzięłam sobie kilka żelek i wróciłam na miejsce.
-Złodziejka! - powiedział Larry.  - A jaką mamy dziś datę? - pomyślałam chwilę i powiedziałam:
-Nie wiem dokładnie, ale chyba 5 sierpień?
-Dobra.
-A co?
-Mam konkurs 20 sierpnia.
-Na wakacjach? Jaja sobie ze mnie robisz?
-Tak, na wakacjach.
-Jaki?
-BMX Ride Tour . Można wygrać nowego BMX'a. Wiesz co to jest?
-Nie myśl, że jestem głupia. Pewnie, że tak. Mój brat jeździ BMX'em.
-Dobry jest?
-Nie wiem, nie interesuję się moim bratem. A ty dobry jesteś?
-No ba! Najlepszy!
-Taaa jasne. Skąd to wiesz?
-Bo wygrałem w tamtym roku.
-Dobra, niech ci będzie, że wygrałeś.
-Nie wierzysz mi? Jak wyjdę ze szpitala to pokarzę ci parę trików, może wtedy uwierzysz.
-Zobaczymy.
Siedzieliśmy w ciszy przeżuwając słodycze.
-Oglądałaś może Harrego Pottera? - powiedział Larry. Zdziwiłam się, że on potrafi rozmawiać o zwykłych sprawach. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on mówił jak najbardziej poważnie. Odchrząknęłam i powiedziałam:
-Tak, to najlepszy film mojego dzieciństwa.
-Ulubiona postać?
-Hagrid
-Ale dlaczego, przecież on nie był głównym bohaterem?
-Całokształt. I tyle. A twój?
-Ron. Był takim fajtłapą. Zawsze można było się z niego pośmiać.

Rozmawialiśmy razem bardzo długo. Uświadomiła nam to dopiero pielęgniarka, która przyniosła leki dla Larrego. Pożegnałam się z nim i szybko wyszłam z pokoju. Wychodząc kupiłam gorącą czekoladę z automatu i wyszłam na zewnątrz. Przynajmniej deszcz przestał padać. Szłam szybko do domu nie zważając na mokre buty i spodnie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ciepłym domku. Idąc marzyłam o herbacie, czekoladzie i jakimś miłym filmie. Szybko wbiegłam po schodach i mocowałam się z zamkiem w drzwiach. Po kilku minutach w końcu puściły. Weszłam do środka. Wszystkie światła były wyłączone. Szybko zdjęłam buty. Już miałam iść do kuchni, gdy ktoś włączył wszystkie światła. Początkowo mój wzrok był sparaliżowany, ale potem zobaczyłam salon pełen ludzi.
-Najlepszego! - krzyknęli wszyscy chórem
Zaczęłam się śmiać. Nie mogłam złapać oddechu. Spojrzałam na nich. Biedne istoty. Spoglądali na mnie ze zdziwieniem. Nie wiedzieli co robić. Kiedy w końcu się opanowałam powiedziałam:
-Ja nie mam dziś urodzin! Za tydzień mam! Kto was wprowadził w błąd?
-Ja - powiedziała ciocia
-No to się popisałaś.
-Już możecie iść - powiedziałam.
-Nie! Nie można zmarnować takiej okazji. Może po prostu to będzie taka zwykła impreza, co? - zaproponował Harry. Ooo nie wiedziałam, że chłopaki tez tu są. No to ciotka się postarała.
-Dobrze, to wy tu sobie zostaniecie, a ja z Klausem idziemy załatwić parę spraw. Chodźmy już. - powiedziała ciotka. Odprowadziłam ich wzrokiem. Inni zaczęli już się bawić. Rozejrzałam się po salonie i udałam się do swojego pokoju. Muszę zmienić ubranie.

Ciąg dalszy nastąpi...




niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 23

Następnego dnia nie za bardzo chciało mi się odwiedzać Larrego. Ten chłopak raczej nie przekonał mnie do siebie. Po zjedzeniu śniadania ogarnęłam się i z nudów zaczęłam oglądać TV. Jak zwykle ciotka wyszła do pracy i byłam sama w domu. Telewizja też zaczynała mnie już nudzić. Zatem postanowiłam wyjść na miasto. Idąc chodnikiem zauważyłam na wystawie  super bluzkę. Nie zastanawiając się długo weszłam do sklepu i kupiłam ją. W sklepie znalazłam też spodenki, które bardzo mi się spodobały. Po przymierzeniu, stwierdziłam, że dobrze na mnie leżą i także je kupiłam. Wyszłam ze sklepu. Następnym miejscem które chciałam "odwiedzić" była galeria, w której bardzo spodobały mi się buty. Też je kupiłam ! Gdy wracałam do domu wyglądałam jak jakiś tragarz. Na obu rękach miałam chyba po 10 toreb. Byłam zadowolona. Zakupy mi się udały, to jakbym miała nie być szczęśliwa?! Byłam już koło szpitala więc zostało mi jakieś 20 minut drogi na piechotę. Nagle coś mną zatrzęsło. Przecież w tym szpitalu leży Larry. Coś podpowiadało mi, żebym zajrzała do niego. To się chyba nazywa sumienie...Ja nie chciałam do niego iść, przecież mam tyle zakupów, mogą mnie nie wpuścić - tłumaczyłam sobie. Jednak po chwili sumienie wzięło górę.
Gdy wchodziłam do szpitala serce waliło mi tak, jakby zaraz miało wyskoczyć z pod piersi. Otrząsnęłam się i pomaszerowałam do pokoju pielęgniarek, żeby zapytać się gdzie leży Larry. Wprawdzie wcześniej leżał w siódemce, ale kto wie, może go przenieśli.
- Dzień dobry! Czy mogłaby mi pani powiedzieć w jakiej sali leży Larry York ? - powiedziałam.
- Dzień dobry. Zaraz zobaczę. Musi pani chwilę poczekać - odpowiedziała jedna z pielęgniarek.
- Dobrze.
- Leży w sali nr. 7 . A czy pani jest z rodziny ? - zapytała.
- Można tak powiedzieć...
- Aha dobrze. Niech włoży pani jeszcze buty ochronne.
Wróciłam do wyjścia, by kupić sobie te śmieszne buty.
Założyłam je. Szłam w kierunku siódemki.
- O ja cie... Larry chciał żelki - przypomniałam sobie.
Dobra niech stracę. Zatrzymałam się w bufecie i kupiłam żelki. Przemieszczając się po szpitalu w końcu znalazłam salę nr. 7. Otworzyłam drzwi. Serce waliło mi jeszcze mocniej, niż wtedy, gdy wchodziłam do szpitala.
- Oooo , kto uraczył mnie swoją obecnością. Cześć Anka - powiedział Larry.
Nie wiem dlaczego ale po słowach '...uraczył mnie swoją obecnością...' wkurzyłam się.
- Siema Larry - burknęłam
- I co ? Kupiłaś mi żelki ? - zapytał
Przewróciłam oczami i rzuciłam żelki na łóżko.
- A co jesteś taka zła ?-Nie wiem, tak po prostu...jakiś zły dzień... -odpowiedziałam.- ale jego nie obchodziła moja odpowiedź, zajął się otwieraniem żelek. Teraz to mnie na serio zaczynał wkurzać.
- Fuuuj. Te żelki są okropne !!! Jak mogłaś kupić mi coś takiego ?! - zaczął zrzędzić
- Wiesz co ?!!! - krzyknęłam - Zaczynam żałować, że tu w ogóle przyszłam. Do widzenia ! - mówiłam kierując się w stronę wyjścia.
- Ale Ty jesteś naiwna !
- Niby dlaczego ?
- Przecież ja w każdej chwili mogę Was wydać.
- My też możemy na Ciebie sypnąć - odpowiedziałam z zadziornym uśmieszkiem.
 -Hahahahaha - zaśmiał się chamsko - nie macie żadnych dowodów !
- Ha ! Ty też nie masz !
- Ale ja mam wtyki, ojciec chirurg, matka siedzi w sądzie...Sama widzisz..Musisz być dla mnie miła, jak nie to sypnę. I co wtedy dziewczynko zrobisz?
Zatkało mnie. Stałam bez ruchu. Ale się wkopałam...Larry patrzył na mnie podśmiewając się. Ja nie wiedziałam co robić.
- Dobra, to ja teraz wyjdę, a przyjdę jutro całkiem inna, zgoda ?
- Boisz się mała...Lubię to !
Znowu to co powiedział było chamskie, a nawet bardzo chamskie. Ale skoro Larry ma wydać ciotkę, postanowiłam tego nie komentować.
- Dobra ??? - zapytałam raz jeszcze
- No ba - odrzekł.
- To na razie !
- Pa .
Wyszłam ze szpitala i cały czas myślałam o tym co powiedział mi Larry. Nie chciałam, żeby ciotka miała problemy, ale też nie mogłam pozwolić na to, żeby Larry po mnie jeździł. Gdy przyszłam do domu opowiedziałam cioci całą historię. Była zaszokowana postępowaniem chłopaka. Prosiła mnie, żebym codziennie odwiedzała Larrego i spełniała jego zachcianki. 'Najwyraźniej bała się, że ją wyda' - pomyślałam. Ciotka jeszcze nigdy się na mnie nie zawiodła i  chciałam to utrzymać, dlatego zgodziłam się.


niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 22

Był to Larry. Nie dałam po sobie poznać, że go znam. Chłopak puścił do mnie oczko, odwrócił się i zaczął uciekać. Ale ciotka chyba nie przewidziała takiego scenariusza. Zaczęła go gonić. Tak jasne. Ona i bieg na 1000 m. - pomyślałam - Prędzej zawału dostanie.
Larry był szybszy, ale ciotka złapała go za tył koszuli i pociągnęła do tyłu. Chłopak zachwiał się i niefortunnie upadł plecami na bruk. Leżał bez ruchu, a spod głowy wyciekła strużka krwi. No ale jaja! Ciotka załatwiła go na amen.  Normalnie boki zrywać. Podeszłam do nich bliżej i przyjrzałam się Larremu. Znacznie zbladł na twarzy. Odwrócił głowę i zwymiotował. Kurde na poważnie coś mu się stało! Jedną dłoń przyłożyłam do klatki piersiowej, a drugą do szyi. Wyczułam puls. Może po prostu to przypadek, że zwymiotował.
-Idź do szpitala. Zawołaj jakiegoś lekarza, czy pielęgniarkę. - Powiedziałam do ciotki. Ona kiwnęła głową i pobiegła do drzwi. Siedziałam spokojnie i obserwowałam Larrego.Cały czas był nieprzytomny.
-Odsuń się! W tej chwili! - krzyknął ktoś za mną. Wykonałam polecenie. Stanęłam obok i przyglądałam się czynnościom wykonywanym przez lekarza. Sprawdził stan czaszki, szyi, kończyn dolnych i górnych. Zmierzył ciśnienie. Rutynowe zabiegi. Potem razem z pomocą obserwatorów wydarzenia umieścili go na noszach i szybko zanieśli do gabinetu. Cały czas towarzyszyłyśmy mu. Doktor nadal wykonywał jakieś badania.
-To jest prawdopodobnie wstrząśnienie mózgu. Ile czasu minęło od wypadku? - zapytał lekarz
-Około 10 minut. - powiedziała ciotka
-To dziwne. Powinien już się obudzić. Muszę zrobić prześwietlenie i dodatkowe badania. Proszę tu zaczekać. Miejmy nadzieję, że to tylko mały uraz mózgoczaszki. - powiedział i wyszedł wioząc Larrego na wózku. Spojrzałam na ciotkę. Cały czas się nie odzywała. Wyglądała na zdenerwowaną. Podeszłam do niej i przytuliłam. Obie usiadłyśmy na krzesłach i czekałyśmy.
Po godzinie...
Ciotka zaczęła wymyślać nie wiadomo jakie to scenariusze. Że umrze, że będzie sparaliżowany. Nie przypuszczałam do siebie takiej myśli więc siedziałam cicho i czekałam cierpliwie. Po chwili do gabinetu wszedł doktor.
-Chłopak obudził się, został umieszczony na sali w celu dalszej obserwacji. Wychodzi na to, że to wstrząśnienie mózgu. Na szczęście nie groźne, ale poleży prze najbliższe parę dni. Odzyskał też pamięć. Powiedział się jak nazywa i okazuje się, że jest synem jednego z naszych chirurgów. Więc kim są Panie? Nie mogę ujawniać wiadomości nieznajomym. - powiedział lekarz.
-Byłyśmy przy wypadku. Możemy się z nim zobaczyć? - powiedziała ciocia
-A jeżeli tak to proszę zaprowadzę Was.
Wyszliśmy z pomieszczenia, krążyliśmy po korytarzach, ale w końcu doszliśmy. Lekarz wyszedł w celu kontroli pozostałych pacjentów, ale ostrzegł nas abyśmy były cicho. Zostałyśmy z nim same. Larry przyglądał mi się bardzo natrętnie.
-Hej mała - powiedział
-Hej Larry - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się - Ale słabeusz z ciebie. Moja własna ciotka tak cię załatwiła. Wstydził byś się. - Chłopak spojrzał na mnie ze złością, ale potem też zaczął się śmiać.
-To wy się znacie? - powiedziała ciotka i spoglądała na nas ze zdziwieniem.
-Jakiś czas temu się poznaliśmy w bardzo ciekawych okolicznościach. Co nie? - powiedział Larry i spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Spanikowałam i powiedziałam:
-Niezbyt. Dobra ciociu chodźmy już. - pociągnęłam ją za rękaw w kierunku wyjścia.
-Zaczekaj - odpowiedziała. No super i się wszystko wyda.
-Więc, zróbmy interes. Ja nie powiem, że ty chciałeś ukraść moje auto, a ty nie powiesz, że to ja tak ciebie załatwiłam, dobrze? Powiedzmy, że się potknąłeś. Umowa stoi? - powiedziała ciotka
Larry po chwili namysłu powiedział:
-Niech tak będzie.
-No to super. Idziemy już? - nalegałam
-Tak.
-A odwiedzicie mnie jutro? - zapytał się Larry
-Zobaczymy. - powiedziałam. Gdy wychodziłyśmy Larry krzyknął:
-Przynieś mi żelki Haribo! - odwróciłam się do niego i kiwnęłam głową. Przy wyjściu stali policjanci. Zapytali się nas co widzieli. I tyle. Spokojnie wróciłyśmy do domu. Od razu padłam na łóżko. Ale dzień! Rzadko taki się zdarza, ale te miejsce i wakacje są jakieś dziwne. Nigdy nie miałam takich wypadków i nie poznałam takich ludzi. Hm... co tam robił Larry. Zastanawiałam się przez chwilę, ale odpuściłam. Jutro się go zapytam.













sobota, 19 maja 2012

Rozdział 21

Wtem do domu wparowała krzycząca ciotka. Nie zrozumiałam jej krzyków. Ciocia weszła do pokoju, w którym ja i Niall oglądaliśmy TV. Przestała krzyczeć i powiedziała pod nosem troskliwe: Oooo. Zaczęłam się śmiać. Ciocia stała bez ruchu także uśmiechnięta.
- O Boże, zapomniałabym po co tu przyszłam - krzyknęła nagle - Ania przecież dzisiaj masz kontrolę u lekarza, a Ty jeszcze nie gotowa !
- Przepraszam, całkowicie zapomniałam, ciociu daj mi 5 minut zaraz będę gotowa - powiedziałam.
- Mogę dać Ci najwyżej 3 minuty - śmiejąc się, mówiła  - dobra nie będę taka, dam Ci 4, będę czekać w samochodzie, proszę pośpiesz się.
- Dobrze - odpowiedziałam
Ciotka wyszła. Ja i Niall wstaliśmy z kanapy.
- No to jestem zmuszony, żeby wracać do domu - powiedział uśmiechnięty Blondyn.
- Przepraszam Cię, że to tak wyszło, na prawdę zapomniałam o tej kontroli, gdyby nie ona na pewno dalej oglądalibyśmy serial. - tłumaczyłam.
- Nie masz za co przepraszać. Leć już, bo się spóźnisz - powiedział.
Przytuliliśmy się na pożegnanie. Gdy chłopak wyszedł pobiegłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Szybko się przebrałam i związałam włosy. Wyszłam i od razu wsiadłam do auta, w którym siedziała zniecierpliwiona ciocia.
- Już jestem - powiedziałam zziajana.
- Masz dobry czas - odpowiedziała śmiejąc się.
Na miejscu byłyśmy za jakieś 15 minut. Weszłam do gabinetu lekarza i zostałam mile powitana. Lekarz zaraz zabrał się za badanie mojej nogi.
- Oj chyba ostatnio jej nie oszczędzałaś - powiedział, cały czas uśmiechnięty lekarz.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Gdybym powiedziała o tej całej imprezie, z której sama mało co pamiętam byłby niezły dym, nie myślę tu tylko o lekarzu ale także o ciotce, która cały czas siedziała obok
(w gabinecie). Przecież ona myśli, że przez ten cały czas byłam u chłopaków. Musiałam skłamać.
- Ach, ostatnio trochę czasu spędziłam w centrum handlowym - powiedziałam to, co pierwsze padło mi na myśl.
Lekarz oraz ciotka uśmiechnęli się.
- Oszczędzaj nogę, nie biegaj tak po tym centrum - powiedział na koniec specjalista.
Zaśmiałam się, podziękowałam i razem z ciotką wyszłyśmy z gabinetu. Gdy wracałyśmy, przy "naszym" aucie stał chłopak i grzebał coś przy drzwiach kierowcy. Podbiegłyśmy do niego. Snuło się tylko jedno wytłumaczenie - on chciał ukraść nasz samochód.
- Co Ty robisz zostaw to - krzyknęłam. Chłopak odwrócił się. Oniemiałam. Był to....


_____________________________________________________________________
















wtorek, 15 maja 2012

Rozdział 20

#Anna
Otworzyłam powoli oczy. Coś mi się wgniatało w kręgosłup. Rozejrzałam się dookoła. Gdzie ja do cholery jestem! Podniosłam się szybko, ale niepotrzebnie, bo od razu zwymiotowałam. Głowa bolała jakby ktoś mi ją rozbił. Spróbowałam jeszcze raz. Powoli wygramoliłam się z jakiegoś pojemnika. Upadłam na twarz. Nie miałam siły wstać. Chwilę poleżałam w takiej pozycji i usiadłam po turecku. Spojrzałam na...no właśnie...jakim cudem znalazłam się w kontenerze na śmieci?! Próbowałam coś sobie przypomnieć, ale od tego głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Ostatecznie skapitulowałam, chyba będę musiała zapytać się chłopaków. Może coś wiedzą. Na czworakach podciągnęłam się i w końcu wstałam. Chwiałam się jeszcze chwilę. Wyszłam na jakąś większą ulicę. Super! Jestem na jakimś zadupiu! Nawet samochody tu nie jeżdżą. Przeszłam parę przecznic i zobaczyłam jakiś mały sklepik. Uradowana weszłam do środka. Sklepikarz spojrzał na mnie krzywo. Poprosiłam go o telefon. Jakimś cudem się zgodził. Zadzwoniłam po taksówkę. Och! Tylko ja nie mam kasy! Nerwowo stąpałam z nogi na nogę. Dobra, potem coś wykombinuję. Czekałam około 20 minut, ale w końcu przyjechał. Powiedziałam, że nie mam czym zapłacić za drogę, ale jak podjedziemy do domu to mogę mu wtedy zapłacić. Z wielką niechęcią się zgodził. Po godzinie było po wszystkim. Ciocia myślała, że byłam u chłopaków, więc nie było kazania. Wzięłam prysznic i wypiłam już chyba z 10 litrów wody. Suszyło mnie na potęgę. Zażyłam kilka tabletek przeciw bólowych. Cały czas coś stukało mi w głowie. Brzuch i okolice też. Nogi miałam całe w siniakach. Stopy tak spuchnięte, że trudno mi się poruszało na nich. Jutro miałyśmy z ciocią iść do szpitala na kontrolę. Dziś miałam iść sobie trochę po centrum
albo po mieście pochodzić. Nie wiem co wybrać. Nie chcę więcej ubrań. Może lepiej wybiorę miasto. Usiądę sobie gdzieś w parku, zjem coś i nie przeforsuję nóg. Czyli zdecydowane. Odpoczywałam jeszcze parę godzin. Po południu jak nie było tak gorąco, więc powoli podreptałam do lodziarni. Kupiłam sobie największego rożka jakiego mieli usiadłam na pobliskiej ławce. W spokoju konsumowałam ukochane lody czekoladowe. Rozkoszowałam się delikatnymi promieniami przebijającymi się przez gałęzie drzew. Zamknęłam oczy i cieszyłam się tą piękną chwilą. Powoli jadłam lody. Było mi wprost cudownie.
-Cześć Mała! - ktoś krzyknął obok mnie. Podskoczyłam jak oparzona. Szczęście, że lody pozostały w nienaruszonym stanie. Odetchnęłam. Spojrzałam w bok. Jakiś chłopak siedział na ławce i przyglądał mi się napastliwie.
-Znamy się? - zapytałam go i wróciłam do tego co robiłam wcześniej.
-Tak. A co nie pamiętasz?
-Nie bardzo. - powiedziałam, a chłopak zareagował na to śmiechem. Spojrzałam na niego jak na idiotę.-Czego ty ode mnie chcesz? Pierwszy raz w życiu ciebie widzę! Idź stąd! To moja ławka! - zaczęłam go wypychać. On za karę zabrał mi loda i zaczął go jeść. Udawałam obojętność, ale wewnątrz byłam wnerwiona na maksa. Jeszcze chwila, a bym mu nogi z tyłka powyrywała. Wstałam i poszłam w jakimkolwiek kierunku. Jak najdalej on tego czubka! On szedł obok mnie i zaczął wygadywać jakieś głupoty:
-Nie pamiętasz?! Serio? - w odpowiedzi kiwnęłam głową - Nieźle się napiłaś. Wyrabialiśmy takie rzeczy, że głowa mała. Po alkoholu tańczyłaś jakiś dziwny taniec z tym mulatkiem. Nawet na stołach! Ha! Ale były jaja! W życiu się tak nie ubawiłem. Musimy to kiedyś powtórzyć, wiesz?... - nie słuchałam od tego momentu jak powiedział 'mulatek'. Czyli piliśmy z Zaynem? Coś mi tu nie pasuje. Przecież nie znalazłam nikogo obok siebie, gdy się obudziłam dziś rano. A może on został w klubie, albo pojechał już do domu? Nie pamiętam tylko jakim cudem dostałam się do klubu. Hmmm...
-Ej! Słyszysz mnie?! - chłopak przywrócił mi świadomość.
-Co?
-Jak masz na imię? Dowiem się w końcu? - powiedział lekko wnerwiony
-Anka. A ty?
-:Larry.
Zakrztusiłam się śliną. Nie wiedziałam, że takie imię istnieje na prawdę. Harrego i Luisa przezywają Larrym. A tu człowiek z krwi i kości ma tak na imię. Uśmiechnęłam się do niego.
-Skąd jesteś? USA? - zapytałam się go
-Nie, pomyłka. London, Anglia.
-Ale co ty TU robisz? - zdziwiłam się
-Mój ojciec znalazł tu pracę. - patrzył się na mnie jedząc powoli loda.
-Aha. Dobra nie mam czasu. Muszę iść. - powiedziałam nie czekając na jego odpowiedź poszłam w swoją stronę. W sklepie kupiłam sobie czekoladę i uradowana pomaszerowałam do domu. Gdy byłam na miejscu nie było cioci, więc położyłam się na łóżku i zaczęłam oglądać 'Dwie spłukane dziewczyny'. No i ja się pytam jakim cudem ten serial nie jest popularny?! Przecież mogłabym go oglądać dniem i nocą, po prostu cały czas. Jakoś nie kręciły mnie Pamiętniki Wampirów. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że nie wierzę w istoty nadprzyrodzone?! A po obejrzeniu 'Księdza' uważam, że nie wyglądają one tak jak Paul Wesley lub Joseph Morgan. To są obrzydliwe kreatury żywiące się ludzką krwią. I w czym tu się zakochiwać? To już bardziej uwierzyłabym w to, że Hogwart istnieje. Jak byłam mała to czekałam na sowę z wiadomością o przyjęciu mnie do tej szkoły. Byłoby super. Rozmarzyłam się jak nigdy dotąd. Usłyszałam pukanie do drzwi. Dlaczego jak oglądam coś to ktoś zawsze musi mi przeszkadzać?! Podreptałam i otworzyłam gościowi. No tak, któż inny mógłby mnie tak nachodzić jak Niall. Uśmiechnęłam się do niego i zaprosiłam do środka. Usiedliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy serial. W końcu przypomniałam sobie, że miałam się o go coś zapytać.
-Hej, a wczoraj byłam u was? Bo nie pamiętam dokładnie. - powiedziałam
-Tak. Podwiozłem cię do domu i potem nie widziałem. A co? - odpowiedział. Zdziwiłam się. Gdzie ja mogłam być. Jeżeli byłam z Zaynem to zapewne także i z resztą. Bałabym się sama z nim gdzieś wychodzić. Opowiedziałam Niallowi to co pamiętałam.
-Po północy Zayn przyjechał do nas do klubu i balował z nami. Nie wiem dlaczego ty miałabyś być tam z nim. Może ten Larry wprowadził cię w błąd. Nie znasz go w ogóle więc nie powinnaś mu ufać. Nie wiem. Może zapytaj się Zayna. - powiedział. Hm... Dobrze mówił. Ostatnią rzecz, którą zapamiętałam to oglądanie telewizji w domu i chyba sąsiadkę, ale nie jestem pewna. Po procentach moja wyobraźnia mogła sobie zaszaleć i wymyślić. Niczego nie byłam pewna do końca. I jak tu normalnie funkcjonować, gdy nie wiesz co się z tobą działo przez połowę dnia. Larrego raczej już nigdy więcej w życiu nie spotkam, a z Zaynem nie chce mi się gadać. Trudno, będę musiała pozostać w nieświadomości.
-Mam pytanie. Dlaczego wczoraj płakałaś? - zapytał się Niall
-Zayn zachowuje się czasami jak idiota, a ty to powinieneś wiedzieć. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Chłopak odwdzięczył mi się tym samym.
 Przytuliłam się do Nialla. Poczęstowałam go czekoladą i razem oglądaliśmy serial.













piątek, 11 maja 2012

Rozdział 19

 #Anna
Alkohol to dobre rozwiązanie problemów - pomyślałam - no tylko imprezy mi tu brakuje.
Wstałam z kanapy. Nogi mi się zachwiały i czułam się jakby cały świat się kręcił. Powoli podeszłam do magnetofonu. Włączyłam pierwszą lepszą płytę i podkręciłam głos na max. Zaczęłam tańczyć . Nogi mi się plątały, ale mi to nie przeszkadzało. Po jakimś czasie zauważyłam sąsiadkę, która stała w pokoju. Podeszła do radia i je wyłączyła.
- Po co to Pani zrobiła ?! To moja własność !!! - mówiłam. - A co tu Pani w ogóle robi do cholery?!
- Ludzie chcą się skupić na swoich obowiązkach, ale Ty im to uniemożliwiasz. Pukałam, ale nie usłyszałaś, więc postanowiłam sobie wejść, a że drzwi były otwarte...
Nie zwracając uwagi na jej słowa włączyłam ponownie sprzęt.
- Jak tego nie wyłączysz, to zadzwonię po policję! - rozległ się krzyk kobiety.
- Jak tu mnie nie chcecie, to sobie pójdę gdzie indziej! - wyłączyłam muzykę, podeszłam do barku chwyciłam za butelkę wódki i z zapasami wyszłam z domu. Kierowałam się w stronę willi chłopaków. Gdy byłam już na miejscu zapukałam do drzwi. Otworzył mi Zayn.
- OOO Zayn... to Ty - powiedziałam wchodząc do wielkiej chaty. - Gdzie reszta?
Zayn wyglądał jakby zobaczył ducha. Byłam już w kuchni i rozkładałam kieliszki. Zdziwiony Zayn zaczął mówić:
- Poszli do baru, a co Ty robisz ?
 Rozkładam kieliszki, nie widać ? - odpowiedziałam
- Ale po co ? Co zamierzasz z nimi robić ? - zapytał
- No chyba nie będę ich jeść ! - powiedziałam stanowczo - Zaraz będę się relaksować z Tobą - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Ale ja nie piję - mówił zdezorientowany Zayn.
- No ze mną się nie napijesz ?
- Niee, dzisiaj nie mogę...
- Zobaczysz, jak się ze mną nie napijesz, to już nigdy się do Ciebie nie odezwę, w życiu !!! - zaczęłam go torturować.
-Wiesz co, przeżyję. Ale patrząc na ilość alkoholu jaką zamierzasz wypić to...
- Wredny jesteś, wiesz? Ja tu do ciebie z prośbą, a ty jak dzikus jakiś. Jak nie to nie spadam. - chwyciłam za butelki i zaczęłam iść w kierunku drzwi.
-Ty na serio chcesz wyjść?! - krzyknął Zayn. Pokiwałam głową i szłam dalej.
-W tym układzie, to się napiję, ale tylko jeden kieliszek.
Uśmiechnięta nalałam mu likieru. Wypiliśmy. Zayn chciał uciec, ale nie pozwoliłam mu. Nalałam jeszcze raz i kolejny i następny. Ja też z nim piłam. Po jakiś 10 wypitych kolejkach likier się skończył. Zaczęliśmy nową butelkę. Wódka była bardziej cierpka w smaku, ale jakość wypiliśmy całą zawartość butelki. Zayn wyglądał na nieźle upitego. Wstałam i podeszłam do Zayna.
- Nie wiedziałam, że kiedyś to zrobię, ale co mi tam... - powiedziałam i pocałowałam go w usta. Zayn zaczął odwzajemniać pocałunek.Po paru minutach przestał całować i odepchnął mnie od siebie. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Ponownie się do niego przysunęłam, ale on ponownie mnie odepchnął.
-Dlaczego nie? - zapytałam
Przechylił mnie delikatnie i pocałował. Jego wargi były przyjemnie ciepłe i miękkie. Oparł złączył nasze czoła i powiedział:
-Nie wolno nam.
Alkohol potęgował moje uczucia. Byłam w tej chwili nieobliczalna i zdesperowana. Objęłam go i szybkim ruchem pociągnęłam na stół. Moje usta przylgnęły do jego. Zayn wyrwał się z mojego uścisku.
-Nie tak szybko - powiedział, śmiejąc się. - Chcę tego tak bardzo jak ty. Chodź. - posadził mnie na blacie i zaczął powoli całować. Gdy się oddzieliliśmy oddychaliśmy ciężko i patrzyliśmy sobie w oczy. Zerwaliśmy z siebie ubrania i cisnęliśmy je na podłogę. Zayn delikatnie ucałował skórę wokół biustonosza. Chcąc mu pomóc sama zdjęłam dzielącą nas przeszkodę. Zayn czule muskał moje piersi. Nie wytrzymaliśmy ani chwili dłużej. Rozebraliśmy się do samego końca. Zayn ściągnął mnie ze stołu i przyparł do ściany. Odwrócił mnie tyłem. Ucałował kark i przesunął delikatnie dłońmi po moim ciele wywołując dreszcz. Złapał delikatnie za biodra i naparł swoją męskością. Oboje krzyknęliśmy. Raz za razem brał mnie w posiadanie. Przyspieszając coraz bardziej. Więcej nie mogłam wytrzymać. Wybuchła we mnie radość i spełnienie. Zachwycałam się poczuciem rozkoszy. Zayn osiągnął ten sam efekt chwilę później. Staliśmy chwilę odwróceni od siebie. W końcu moje serce trochę przystopowało, więc zrobiłam obrót i zauważyłam, że Zayn patrzy się na mnie z czymś takim w oczach...nie wiem dokładnie...może z radością. Nie potrafiłam nazwać tego. Uśmiechnęłam się do niego. Chłopak przytulił mnie i pocałował. Odwzajemniłam go. Zayn chciał się kochać ze mną drugi raz, ale ja zaczęłam się ubierać, więc musiał skapitulować i robić to samo.
-Idziemy do baru? Chcę się napić. - powiedziałam
-Jesteś pewna?
-Tak chodźmy. - pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy.
Zayn w windzie zaczął mnie całować. Przejechaliśmy jedynie kilka pięter, a on zaczął mnie rozbierać. Też byłam chętna. Doszłoby do nie wiadomo czego, ale drzwi się otworzyły gdy byliśmy na parterze. Przed wejściem stała jakaś emerytka. Spojrzała na nas krzywo. Zaczęliśmy się śmiać. Szliśmy jak para pijaków. Zataczaliśmy się z jednej na drugą stronę chodnika. Zayn prowadził nas do klubu. Nie mogliśmy znaleźć jakiegokolwiek w pobliżu, więc wsiedliśmy do taksówki. Znów zaczęliśmy się całować. Było mi gorąco. Dojechaliśmy do jakiegoś zagrzybionego budynku na końcu miasta. Zapłaciłam jakimiś wygrzebanymi drobniakami. Stanęliśmy w kolejce. Zimne powietrze owiewało nasze twarze. Alkohol nie działał już tak dobrze jak przedtem. Zachciało mi się wymiotować, ale utrzymywałam to w tajemnicy. W końcu weszliśmy do klubu. Od razu skierowałam się w stronę baru. Zamówiłam wódkę z sokiem. Zayn stał blisko przy mnie.
Podszedł do mnie przystojny chłopak. Zaprosił do tańca.  Nie odmówiłam. Cały czas coś mówił. Nie słuchałam go. Patrzyłam się jedynie w jego piękne niebieskie oczy. Przypomniałam sobie o Zaynie, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Tego wieczoru wypiłam bardzo dużą ilość alkoholu. Nie wiem nawet dokładnie jakiego. Skończyło się tym, że straciłam przytomność.









środa, 9 maja 2012

Rozdział 18

#Zayn
Podobały mi się nasze pieszczoty. Ale dlaczego, za każdym razem, gdy miało dojść do czegoś więcej ona zawsze uciekała. Miałem tego dość. Stałem jak idiota. Goły i wesoły, sam w łazience. Ona uciekła. Straciła możliwość całowania mnie. Niech żałuje. Ubrałem się jak najszybciej potrafiłem. Włosy już mi prawie wyschły. Wbiegłem prosto do pokoju i zobaczyłem, że Anna nadal jest w samej bieliźnie i śmieje się z czegoś. Ale z czego? Zobaczyła, że jestem w pokoju. Usiadła raptownie i spojrzała mi w oczy.
-Nie ma mowy! Nie ochlapiesz mnie więcej! - powiedziała
Zacząłem się do niej zbliżać. Anna szybko zerwała się ze swojego łóżka i usiadła na moim.
-Raczej swojego łóżka nie ochlapiesz co? Chcesz spać na mokrym.
Nie wytrzymam dłużej! Jak ona może być taka wredna i nie zauważać, że mi się podoba. No jak? Wnerwiłem się na poważnie.
-Czemu tak na mnie patrzysz? - powiedziała ze strachem w głosie. Ja coraz bliżej podchodziłem do łóżka. Anna przykryła się poduszką i czekała na rozwój wydarzeń.
-Czy ty mnie prowokujesz? Chcesz, żebym ciebie pocałował? Chcesz? - zapytałem się stojąc nad nią
-Nie.
-Ja inaczej odbieram twoje sygnały. Na początku dobra, a potem niedostępna. Dlaczego?
-Co ty wygadujesz? Ja nic do ciebie nie mam.
-To dlaczego zawsze odwzajemniasz pocałunki?
-A skąd ja mam to wiedzieć!? - krzyknęłam
-Dość tego! Tym razem masz mi powiedzieć co jest na rzeczy! Słyszysz! Powiedz mi! Mam dość tych głupich gierek! Wyjaśnij mi co jest na rzeczy?!
-Nic! Może ty mi powiedz! To ty dobierałeś się do mnie w szpitalu! Nie pamiętasz? Ty cały czas próbujesz mnie przelecieć! Ty cały czas zachowujesz się dziwnie! Nie masz za grosz rozumu w tej pustej głowie! Czy ty myślisz, że jestem jakąś dziwką co to by za każdym razem spała z innym facetem?! Za kogo ty mnie uważasz?!
Spuściłem głowę i powiedziałem szeptem:
-Zakochuję się w tobie. Od pierwszego momentu gdy cię spotkałem byłem tobą zauroczony. Twoje oczy, twój głos, cała ty jesteś dla mnie ważna. - podniosłem głowę i krzyknąłem - Ale ty nic nie widzisz!
-Ha! To taki jest twój sposób na zdobycie dziewczyny!? Najpierw próbujesz zaciągnąć ją do łóżka, potem mówisz jej, że ją kochasz, a po tym jak to powiesz, liczysz, że znów zaciągniesz ją do łóżka! Nie spodziewałam się tego po tobie Zayn! Zawio... -nie dokończyła bo przerwałem jej pocałunkiem. Anna od razu chciała mi się wyrwać. Przycisnąłem jej ciało do łóżka i nie przestawałem całować. Ona zaczęła walić pięściami w łóżko, w moje plecy, uderzyła mnie poduszką. Nic to nie dało. Uczepiłem się jej ust i za nic nie pozwolę przerwać tej chwili. Dziewczyna w końcu się poddała. Całowałem ją delikatniej, potem zacząłem robić to gwałtowniej, gdy wepchnąłem jej język do ust, to ona mi go ugryzła. Oderwałem usta od jej ust.
-Ała, to bolało. Ale się podobało.- powiedziałem i zacząłem powoli całować jej szyję. Potem ugryzłem delikatnie za płatek ucha. Anna drgnęła. Spojrzałem na nią z góry. Miała zamknięte oczy.
-I jak podoba się? - zapytałem.
-Mogę już iść do domu? - zapytała nadal nie otwierając oczu.
-Zaczekaj... - pocałowałem ją ostatni raz. Zszedłem z łóżka i stanąłem trochę dalej - Teraz tak.
-Dobrze.
Anna milczała jak zaklęta. Ani razu nie spojrzała na mnie. Ubierała się w ciszy. Przyglądałem się jej w milczeniu, gdy w końcu nie wytrzymałem i krzyknąłem:
-Przepraszam! Widzę, że nie podobało ci się! Słyszysz przepraszam! - nadal żadnej reakcji.
Dziewczyna ubrała się. Wychodząc powiedziała tylko:
-Pa Zayn. Mam nadzieję, że przemyślisz to co zrobiłeś.- I wyszła sobie. Tak po prostu. Czy ja ją w jakiś sposób zraniłem czy coś? Nie wiem, nie znam się na związkach. Nie mając nic lepszego do roboty położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać o chwilach spędzonych z Anną. O pocałunkach, jej zdaniem nieodwzajemnionych, ale ja to czułem inaczej. Ona całowała mnie z równie wielką pasją jak ja ją. Niech sobie teraz zaprzecza, ale już wiem co zrobię.Stanąłem przy oknie i patrzyłem jak ona wychodzi z budynku. Dalej szedł Niall. Oboje zatrzymali się. Niall przytulił Annę, ale ona odsunęła się. Po chwili jednak obejmował ją. Poczułem się zazdrosny. Odwróciłem się od okna i położyłem się z powrotem na łóżku.

#Niall
Wracałem ze sklepu i gwizdałem sobie idąc. Fajnie, że Anna jest dzisiaj ze mną. Czułem się teraz jak mąż, który wraca do żony. Może to dziwne, ale prawdziwe. Byłem już przy hotelu, gdy zobaczyłem Annę. Szła ze spuszczoną głową myśląc nad czymś bardzo intensywnie. Podbiegłem do niej i przytuliłem, ale ona uciekła ode mnie jak oparzona. Spojrzała mi w oczy i mało brakowało, a zaczęła by płakać. Nie wiedziałem co zrobić, więc przytuliłem ją, a ona jak na zawołanie zaczęła szlochać. Nie chciała mi wyjaśnić o co chodzi.
-Może podwiozę ce do domu? - zapytałem się
-Dobra zaczekam tu.
Działałem szybko. Zaniosłem zakupy do domu, chwyciłem kluczyki do auta i pobiegłem do garażu. Odpaliłem samochód i podjechałem po Annę. Ona bez słowa wsiadła do auta. Całą drogę nie rozmawialiśmy, jedynie słuchaliśmy radia. Po jakimś czasie byliśmy już na miejscu. Dziewczyna powiedziała niejakie "pa" i poszła do domu. Muszę się zapytać chłopaków co jej zrobili.





wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 17

#Niall
Obudziłem się i na palcach poszedłem do pokoju, w którym spała Anna. Po drodze wziąłem ubrania, które kiedyś zostawiła Danielle, by Ania mogła się w coś ubrać. Myślę, że Dan nie będzie zła....przecież Anna to jej przyjaciółka.
Cichutko wszedłem do pokoju. Na łóżku zobaczyłem ją - Anię. Wyglądała przecudnie. Nie chcąc jej budzić położyłem ciuchy na krześle stojącym obok, a na nich położyłem kartkę z napisem:
 "Ubierz się w to, myślę, że będą pasować Niall xoxo wink ".
 Spojrzałem na jej twarz i usta. Niewiele myśląc kocimi ruchami zbliżyłem się do niej i najdelikatniej jak mogłem pocałowałem ją. Chciałem, by ta chwila trwała wiecznie, niestety obowiązki wzywają, a mówiąc obowiązki mam na myśli śniadanie, przecież trzeba coś jeść. Wychodząc z pokoju ostatni raz spojrzałem na dziewczynę. Gdy zszedłem na dół, wziąłem portfel i z uśmiechem na ustach wyszedłem do sklepu.

#Anna
Obudziłam się w łóżku Nialla. Zdziwiło mnie to, ponieważ zasnęłam na dole w kuchni, ale mniejsza z tym. Rozejrzałam się po pokoju. Zayn spał obok mnie, a na krześle obok leżały ubrania i kartka zostawiona przez Nialla. Pisał, żebym się w to ubrała, a że nie chciałam zakładać tamtych przepoconych ubrać, postanowiłam, że tak będzie lepiej. Cicho wstałam z łóżka, wzięłam ubrania i poszłam w kierunku łazienki. Stałam przed lustrem wzięłam do ręki grzebień, uczesałam się, umyłam zęby i ubrałam ciuchy zostawione przez Niallera. Były na mnie idealne, patrząc po guście, pewnie te ubrania są Danielle. Zaśmiałam się. Nie doszłam do drzwi, gdy w wejściu pojawił się Zayn. Nie wiedziałam, gdzie mam wsadzić swój wzrok, bezsensownie latałam nim po podłodze.
- Chciałem Cię przeprosić, za tą całą sytuację, głupio wyszło...przytulasek na zgodę ? - powiedział Mulat
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ale Zayn za to, pociągnął mnie do siebie i w mgnieniu oka przytulił. Nie wiedziałam co robić. Chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał głęboko w oczy. W brzuchu poczułam stado motyli, a chłopak coraz bliżej przysuwał twarz do mojej. Nim się obejrzałam Zayn już mnie całował, jego ręce obejmowały mnie w pasie i lekko muskały moje biodra. "Kolejny raz ?! Zayn tak nie może być" - pomyślałam.
Szybko i z całej siły odepchnęłam Go od siebie. Zayn o mało co by się nie przewrócił.
- Przepraszam Zayn, ale nie mogę tak dłużej...! Słuchaj muszę z Tobą pogadać o czym bardzo ważnym. Widzę, że nie ma nikogo w domu, więc to doskonała okazja do tego ! - krzyknęłam.
- Okey - Zayn mruknął i spuścił głowę.
Wyszliśmy z łazienki i usiadłam na łóżku, a Zayn koło mnie.
- Więc...- zaczęłam ale Malik mi przerwał.
- Więc co ? - powiedział, uśmiechną się zadziornie i pokierował swoje spojrzenie prosto do moich oczu.
- Nie rób tego !!! - wykrzyczałam
- Nie rób czego ? - zapytał z ironią.
- Ty już dobrze wiesz, nie rób tego, nie patrz tak ma mnie, nie śmiej się, to Twoje spojrzenie i uśmiech...one przyciągają jak magnez...- mówiłam w pośpiechu.
Zayn uśmiechnął się. Myślał pewnie, że będę Go komplementowała, właśnie... myślał.
- Zayn, tak dłużej być nie może - mówiłam roztargniona - zawsze gdy Ty jesteś w podliżu, kończy się to całowaniem, albo innymi mniej istotnymi rzeczami. Zrozum, Ty masz dziewczynę, którą na pewno kochasz i ona Ciebie też. Powiedz mi jak Ty chcesz utrzymać ten związek, jeżeli za każdym razem gdy mnie zobaczysz będziesz robił to co do tej pory robiłeś ?! - zaczynałam krzyczeć.
Zayn tylko spuścił głowę i nic nie mówił, słuchał tego co ja mam mu do powiedzenia.
- Proszę Cię skończ to....błagam...- mówiłam ze łzami w oczach. - Powiedz mi co wtedy zrobisz? Skrzywdzisz nie tylko mnie, ale także Natalie. Widziałeś jak ona na ciebie patrzy. Chłopie, ona wręcz poza tobą świata nie widzi! Obudź się i zacznij w końcu dostrzegać istotne rzeczy!
-Ona nie jest dla mnie ważna. - spojrzał prosto w moje oczy i ciągnął dalej - To jest jedynie przelotny romans. Nic więcej. Nie kocham jej.
-Nie mów tak. Ale ona ci się podoba. Jest taka piękna. - powiedziałam unosząc głowę ku górze
-Tak, jest. Ale czy ty pokochałabyś kogoś jedynie za piękno? - spojrzał na mnie z nadzieją
-Nooo...nie wiem. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Oczywiście musi być ładny, ale potem też patrzę na to jak się zachowuje i jakie czyny popełnia.
-Ja popełniłem błąd i wpuściłem taką laskę jak Ona do swojego życia. Jest nie do zniesienia. Cały czas klei się do mnie. Całuje mnie, przytula, cały czas chce...no wiesz.
Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową.
-A ty chcesz czegoś prostszego. Chociażby zwykłej rozmowy? - zapytałam Zayna
-Tak, dokładnie. Takiego kontaktu jaki mam z tobą. Po prostu rozmawiamy. Chociaż nadal mam ochotę cię pocałować, to nie zrobię tego, bo szanuję twoją decyzję.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się do niego i kontynuowałam - Moim zdanie powinieneś  powiedzieć jej prawdę. Gdybym była na jej miejscu, też chciałabym ją znać. Związek opiera się na zaufaniu i szczerości.
-Wiesz co? Jesteś super. Skąd wiesz tyle o związkach damsko-męskich?
-Miałam kiedyś chłopaka. Był idiotą, ale kochałam go. Nic to nie dało, bo i tak zostawił mnie. Rozpaczałam po nim parę lat. Moja pierwsza miłość powinna być niesamowita, taka jak w filmie, a tu klapa.
-Moja pierwsza miłość zaczęła się wcześnie i zakończyła tak samo. Ale nie jest źle. Zaczynam się uczyć kochać od początku. To jest bardzo ciężka i mozolna praca, ale być może wkrótce zobaczę efekty.
-To dobrze. Mam nadzieję, że znalazłeś ciekawszy model niż Natalie? Hm?
-Tak. Znam ją od paru miesięcy i dogadujemy się coraz lepiej. Muszę tylko ją przekonać do siebie.
-Życzę powodzenia. A teraz przepraszam, ale muszę się przebrać.
-Dobra ja idę do łazienki, a ty przebież się w pokoju. Liama nie ma. Pojechał gdzieś z rana.
Zayn bez słowa wszedł do łazienki. Nawet łatwo poszło. Miejmy nadzieję, że będzie tak jak wcześniej. Chcę tego najbardziej na świecie. Rozmyślając zaczęłam zdejmować ubrania. Trochę musiałam się namęczyć przy zdejmowaniu spodenek. Usiadłam zdyszana na łóżku. Zaczęła swędzieć mnie noga pod gipsem. Próbowałam ją podrapać, ale nie udało mi się. Odpuściłam sobie to i wstałam. Podeszłam do krzesła i miałam już podnieść ubrania, gdy Zayn zaczął krzyczeć w łazience. Nie myślałam wiele. Szybko podbiegłam do drzwi i krzyknęłam:
-Żyjesz?! Wszystko ok?
Żadnej odpowiedzi.
Dobra raz się żyje. Otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka. Zayn siedział w wannie z grymasem na twarzy. Nacierał oczy. Chyba szampon mu je podrażnił.
-Hej, ok? - zapytałam się jego
Chłopak podskoczył przestraszony.
-Możesz spłukać mi włosy. Nic nie widzę. Co za dziadowski szampon kupił ten Liam?! Zaraz mi oczy wyżre! Ałłaa ale piecze!
Odkręciłam ciepłą wodę i zaczęłam płukać mu włosy. Musiałam pomóc sobie drugą ręką. Jedną trzymałam prysznic, a drugą przeczesywałam włosy Zayna, aby dobrze je wypłukać. Potem zamoczyłam dłoń w ciepłej wodzie i delikatnie palcami oczyściłam okolice oczu.
-Dalej boli?
-Tak
Co tam będę się z nim bawiła. Polałam mu strumieniem wody po twarzy. Wytarłam jego twarz ręcznikiem, potem zaczęłam wycierać włosy. Były bardzo delikatne w dotyku, niczym aksamit.
-Masz fajne włosy, wiesz?
-Dziękuję, czuję się dowartościowany.
-Otwórz oczy. Powoli.
Zayn zrobił to o co poprosiłam. Stanęłam przed nim i przyglądałam się mu. Początkowo szybko zamrugał, a potem obejrzał mnie od góry do dołu. Zatrzymał się na wysokości biustu.
-Nie wiem czy do końca dobrze widzę. Chyba mam zwidy.
Co on bredzi do cholery?! Spojrzałam na siebie. Och... nie dziwię się czemu tak powiedział. Zawstydziłam się. Dawno nie stałam przy mężczyźnie w samej bieliźnie. Teraz jestem pewnie czerwona jak burak.
Zerwałam ręcznik z jego głowy i okręciłam się nim dokładnie.
-I po co to zrobiłaś? Teraz masz mokrą bieliznę. Chociaż...
Zayn zaczerpnął wody do dłoni i ochlapał mnie. Nie chciałam być mu dłużna, więc wzięłam prysznic. Odkręciłam go.
-Nie, nie, nie, nie! Tylko nie zimna! AAAA!!! Zaczął wrzeszczeć. W końcu wyskoczył z wanny. Wyrwał mi z dłoni prysznic. Oblał mi głowę. Przycisnął mnie do ściany i powiedział:
-Uważaj. Jestem goły, mam w dłoni źródło zimnej wody i nie zawaham się go użyć.
-Dobra poddaję się.
Ale on szybko wierzy ludziom. Wyrwałam mu z ręki prysznic i już gdy miałam do oblać. On Zerwał mi z ciała ręcznik. Szybko skapitulowałam.
-Prysznic za ręcznik co? - powiedział Zayn kręcąc ręcznikiem dookoła jak lassem.
-Po przemyśleniu pewnych spraw, dokonam tej wymiany.
-Grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się do mnie Zayn.
-Ale muszę, chodź ostatni raz...- nie dał mi dokończyć. Przyparł mnie do ściany i zażądał zwrotu prysznica. Nie ma tak łatwo pomyślałam. Położyłam swoje dłonie na jego biodrach. Potem przesunęłam je na pośladki i delikatnie wbiłam w nie paznokcie. Zayn zdziwił się moim zachowaniem. Chciał mnie pocałować, więc wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i odepchnęłam go jak najdalej ode mnie. Szybko pobiegłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i śmiałam się, aż do łez.









Rozdział 16

#Anna
Coś mi gorąco. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jakiś inny pokój. Łóżko obok mnie było puste, a dalej spał jakiś chłopak. Przyjrzałam mu się dokładniej i poznałam go w końcu...to Liam. Zaczęłam kojarzyć fakty. Najwidoczniej zasnęłam u chłopaków po wczorajszym oglądaniu filmów. Chciałam się obrócić w drugą
stronę, ale coś lub ktoś mi to blokowało. Jak próbowałam wstać to czyjaś ręka okręciła mnie w pasie i uniemożliwiła jakikolwiek ruch. No i co ja mam teraz zrobić? Oby to nie był Harry ten zboczuch! Chyba będę musiała poczekać, aż on się obudzi. Leżałam i myślałam. Ten ktoś zaczął przesuwać rękę w górę do mojego biustu. Próbowałam się wyrwać, ale osobnik był mocno umięśniony. Przycisnął mnie bliżej siebie i zarzucił swoje nogi na moje. Zauważyłam, że nie ma jakichkolwiek spodni. Zaczęłam się miotać jak oszalała.
-Natalie, przestań. Znudziło ci się? - szepnął...no właśnie ...Zayn!
-Ej...hmmm...możesz przestać? - powiedziałam
Minęła dość długa chwila, gdy Zayn puścił mnie i podniósł się z łóżka. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
-Ty nie jesteś Natalie - spuścił głowę - Przepraszam, ostatnio coś nawalam. Myślałem, że śpię obok mojej dziewczyny. Nie spodziewałem się, że to...ty.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Przepraszam za tak marną niespodziankę - powiedziałam do Zayna
-Kto powiedział, że marną. Możemy dokończyć pewne interesy...- zaczął się do mnie przybliżać. Ja spanikowałam i szybko uciekłam z łóżka.
-Nie mamy nic do kończenia. Idę do domu.
Zayn spojrzał na zegarek.
-Jest dopiero 5 z rana. Jeżeli nie chcesz spać ze mną to możesz z Liamem lub na tym łóżku obok.
-Pójdę do kuchni. Pić mi się chce. - wyszłam szybko z pokoju. Czuję się przy nim bardzo skrępowana. Nie wiem dlaczego. Ale to trzeba mieć tupet, żeby proponować komuś stosunek, jeżeli ma się dziewczynę. Weszłam do salonu i zobaczyłam Nialla śpiącego na kanapie. Nie chciałam go obudzić, więc bardzo cicho poszłam do kuchni. Nalałam sobie mleka i miałam usiąść przy stole, gdy szklanka niechcący wypadła mi z dłoni i roztrzaskała się o podłogę.
-Kurde - szepnęłam sama do siebie. Zaczęłam sprzątać i wynosić resztki szkła do kosza, ale oczywiście ostatnim musiałam się zaciąć. Zdawało by się, że z takiej małej ranki nie powinno lecieć tyle krwi. Rękę owinęłam sobie ręcznikiem kuchennym. Zaczęłam ziewać, więc usiadłam na krześle. I nie pamiętam kiedy zasnęłam z twarzą na stole.

#Zayn
Gdy Anna uciekła nie mogłem zasnąć. Wstydziłem się tego co zrobiłem. Podświadomie chciałem całować się z nią, a może coś więcej. Spojrzałem na sąsiednie łóżko. Dlaczego ona jeszcze nie przyszła. Najwidoczniej przestraszyła się mnie. Wczoraj zabawiłem się trochę i upiłem. Potem wróciłem do domu i położyłem się w łóżku. Po pijaku mój mózg funkcjonował trochę inaczej, bo pomyślałem, że osoba śpiąca na moim miejscu to Natalie. Ale jakim cudem znalazłem tam Annę to nie wiem. Będę musiał z Niallem pogadać.
Czekałem i czekałem, a jej nadal ani widu, ani słychu.
Wstałem z łóżka, nałożyłem jakiekolwiek spodnie i zszedłem do salonu. Niall śpi na kanapie, ale dlaczego?
Spojrzałem dalej. Głowa Anny leży na stole, a dalej ręka owinięta w papier. A na nim...przyjrzałem się dokładniej...to chyba...krew!. Podbiegłem do niej i sprawdziłem puls. Ufff żyje. Odwinąłem papier i zobaczyłem niedużą rankę na nadgarstku. Kilka centymetrów i mogła sobie żyły przeciąć. Próbowałem ja obudzić, ale nic. Żadnej reakcji. Ależ ona ma mocny sen. Poszedłem do łazienki wyjąłem z apteczki plaster i przykleiłem jej na skaleczenie. Wziąłem Annę na ręce i zaniosłem do pokoju. Ułożyłem ją na łóżku Nialla. Poprawiłem kołdrę i dałem jej całusa w czoło, potem w policzek. Przyjrzałem jej się dokładnie. Zbliżyłem twarz do jej ust i dałem jej krótkiego buziaka. Dziewczyna powiedziała coś w stylu: mhmhmmhymm i przewróciła się na drugi bok. Twarzą skierowaną do mojego łóżka. Położyłem się na nim i po cichu przyglądałem się dziewczynie leżącej naprzeciw mnie. Wyglądała tak spokojnie nie było w niej tyle życia co zazwyczaj. Była zmęczona. Najwidoczniej czymś się martwiła.Po chwili zasnąłem.